Z igły zrobiono widły, czyli wieloletni proces z powodu dotacji

2017.06.08 18:48
To była sprawa z ogromną ilością dokumentów. Proces zaczął się w 2008 r. Dotyczył poprawności rozliczenia dotacji. Na koniec okazało się, że tak naprawdę tematu nie ma, a większość oskarżonych z Podlaskiej Fundacji Rozwoju Regionalnego uniewinniono.
Z igły zrobiono widły, czyli wieloletni proces z powodu dotacji
Fot: pixabay.com

Proces z rozmachem

Temu tematowi, począwszy od 2008 r., poświęcono blisko 80 rozpraw, podczas których przesłuchano ponad 400 świadków. Na ławie oskarżonych zasiadło 11 pracowników Podlaskiej Fundacji Rozwoju Regionalnego oraz dyrektor instytucji, który pełnił tę funkcję w 2002 r.

Pracownicy zostali oskarżeni o to, że chcieli osiągnąć korzyść majątkową dzięki nienależnym dotacjom z Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości. Dyrektor zaś miał świadomie przekazywać fałszywe dokumenty pracownikom z PARP. Jednak, żeby zrozumieć, co się właściwie wydarzyło, trzeba cofnąć się do lat: 2001, 2002 i 2003.

W 2001 i 2002 r. Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości zawarła umowy z Podlaską Fundacją Rozwoju Regionalnego. Dotyczyły one udzielania prostych usług doradczych (informowanie o finansowaniu, zasadach wsparcia), które miały być świadczone przez PFRR na rzecz małych i średnich przedsiębiorstw z naszego regionu oraz osób rozpoczynających działalność gospodarczą.

To były zbyt krótkie porady

Z aktu oskarżenia wynika, że pracownicy Fundacji działali w porozumieniu i zawyżyli faktyczny czas udzielania porad w punktach konsultacyjnych rozsianych po całym Podlasiu (Augustów, Łomża, Bielsk Podlaski i Siemiatycze), a nieprawdziwe formularze z nieprawidłowym czasem, które stanowiły dowód, że takie spotkania się odbyły, przekazywali dyrektorowi.

Dokumenty, o których mowa, stanowiły podstawę do określenia wysokości dotacji, jaką mogła uzyskać Podlaska Fundacja Rozwoju Regionalnego od Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości. W rezultacie, jak wyliczono, na bazie dokładnie 1131 formularzy Fundacja miała pobrać w sumie ponad 100 tys. zł nienależnych dotacji.

Sprawa wyszła na jaw po kontroli przeprowadzonej przez ministerialnych urzędników, którzy prześwietlali wszystkie instytucje współpracujące z PARP. I to właśnie wtedy sformułowano zarzuty. Potem tematem zajęła się prokuratura. W międzyczasie Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego przez kilka lat przesłuchiwała świadków, w tym osoby, które korzystały z usług świadczonych przez Podlaską Fundację Rozwoju Regionalnego. Agenci ustalali, ile czasu dana osoba była w punkcie konsultacyjnym, czy rozmawiała ze specjalistą, a jeżeli tak, to jak długo.

Burza w szklance wody

Jednak, jak się okazało, błąd polegał na tym, że nie doprecyzowano czasu, jaki specjaliści z Podlaskiej Fundacji Rozwoju Regionalnego mają poświęcać na konsultacje z firmami oraz czy do tego czasu powinna być wliczana np. taka czynność jak przygotowanie do rozmów i zbieranie informacji. Sama PARP nie zgłaszała roszczeń cywilno-prawnych wobec pracowników Fundacji. Mimo to sprawa trafiła do sądu.

Jej finał poznaliśmy w czwartek (8.06). Sąd ogłosił wyrok, którym 10 oskarżonych uniewinnił (w tym ówczesnego dyrektora PFRR).

- Może wizyty były krótkie, ale świadkowie mówili, że pytali o wiele rzeczy i prosili o pomoc w wypełnieniu wniosków. Za to, że czas wykonania usługi nie był jasno określony, oskarżeni nie mogą ponosić odpowiedzialności - argumentował sędzia w uzasadnieniu wyroku.

Sędzia podkreślił także, że oskarżyciel (prokuratura i PARP) nie wykazał, że dyrektor przekazuje świadomie sfałszowane formularze.

Ukarana została natomiast jedna pani, która jako pracownik Fundacji świadczyła usługi doradcze w większości nie w punktach konsultacyjnych a podczas szkolenia w urzędzie pracy. Otrzymała ona karę grzywny w wysokości 7 tys. zł. Wobec drugiej pracownicy, która postąpiła podobnie, postępowanie umorzono ze względu na niską szkodliwość czynu. Sąd wziął także pod uwagę to, że kobiety od momentu wszczęcia postępowania aż do wyroku, czyli w ciągu ostatnich 14 lat, nie były karane.

- Umowa jasno wskazywała, że usługa musi być udzielona w punkcie lub telefonicznie. Oskarżone działały w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Nie osiągały jej wprost, ale wykazywały swoją przydatność do pracy w Fundacji, utrzymywały swój etat. Wprowadziły w błąd przełożonych i pracowników Agencji. Wiedziały, że złożenie formularzy spowoduje to, że Fundacja dostanie dotację - podkreślał sędzia.

Orzeczenie jest nieprawomocne. Większość kosztów procesu poniesie Skarb Państwa.

Dorota Mariańska
dorota.marianska@bialystokonline.pl

1761 osób online
Wersja mobilna BiałystokOnline.pl
Polityka prywatności | Polityka cookies
Copyright © 2001-2024 BiałystokOnline Sp. z o.o.
Adres redakcji: ul. Sienkiewicza 49 lok. 311, Białystok, tel. 85 746 07 39