Galerię prowadzą Agnieszka Bagińska i jej partner Stanisław Wesołowski. - Białoruscy artyści sprzedawali swoje prace na ulicy. Gdy przechodziłem obok nich, pomyślałem, że szkoda byłoby takiej świetnej sztuki nie pokazać w innym miejscu. Tak nawiązałem kontakty - opowiada pan Stanisław. Na początku współpracowali z dwoma artystami. Ci zaczęli przyprowadzać nowych i tak dzieje się do dziś.
Znad Niemna do Białegostoku
W sobotę, 14 listopada, uroczyście otwarto galerię. Podczas wernisażu "Znad Niemna" można było obejrzeć i kupić obrazy białoruskich artystów. Specjalizującego się w malowaniu kościołów Grodzieńszczyzny Stanisława Kiczko, prezesa Towarzystwa Polskich Plastyków na Białorusi, Wasyla Martynczuka - barwne, przesycone chagallowskim klimatem, Andrzeja Filipowicza i Mariny Dubowik łączących różne materiały, konwencje i techniki, cenionego na Grodzieńszczyźnie Wacława Sporskiego i jego syna Alexa, Piotra Januszkiewicza, z których wiele przypomina witraże, akty Walerego Stratovicha, Gienadija Pitsko uzyskującego grubą fakturę szpachelką, martwe natury Pawła Kastusika i natchnione pejzaże Wacława Romaszko. - Po raz pierwszy w historii wystawiliśmy prace w takim gronie - powiedział Stanisław Kiczko.
Agart jako galeria internetowa działa od 2006 roku. Prace można kupić na jej stronie lub na portalach aukcyjnych. Zamówienia płyną z całego kraju i za granicy. - Okazało się, że jest duże zainteresowanie wschodnią sztuką. A my chcieliśmy pokazać coś innego. Sztukę barwną i baśniową - mówi Agnieszka Bagińska.
Pokazać sztukę prawdziwą
Nie zamykają się na artystów wyłącznie białoruskich. Myślą też o kontaktach z Litwą i Ukrainą. Nie wykluczają też lokalnych twórców. - Nieważna jest szkoła. Artysta musi mieć to "coś". Nie zawsze przekłada się to na akademię - podkreśla pani Agnieszka, która ma decydujący głos w sprawie wyboru prac do galerii. Teraz mają do dyspozycji ponad 100 metrów kwadratowych powierzchni. Zaczynali jednak w domu. Obrazy pokrywały wszystkie ściany. Potem zaczęli wynajmować mieszkania. Teraz czas na ich własną galerię. - Dojrzeliśmy do tego pomysłu. Niektórzy zastanawiają się: galeria? w Białymstoku? My wiemy, że to nie jest szaleństwo - tłumaczy właścicielka.
Jedyna taka galeria
Pan Stanisław podkreśla, że coraz częściej ludzie do nich zaglądają, z zaciekawieniem zerkają przez okno, zwłaszcza wieczorem. Pani Agnieszka opowiada jedną z historyjek: - Odwiedziły nas dwie emerytki, które dyskutowały o obrazach, a jedna z nich zapytała o możliwość zakupu na raty. Zaskoczyła nas, bo nie myśleliśmy o tym. Ale pomyślałam: dlaczego nie? Zastanowimy się nad tym.
Za prace trzeba zapłacić od 300 zł do 5 tysięcy. Nie każdego stać na taki wydatek. Choć warto odłożyć fundusze, by zabrać do domu oryginalne dzieła. Tym bardziej, że Agart to jedyna nie tylko w Białymstoku, ale też w kraju galeria z pracami artystów zza naszej wschodniej granicy.
Kolejny wernisaż w styczniu. Być może będzie to wystawa personalna. Ciągle też nawiązują nowe kontakty. - Przyszedł do nas młody człowiek z Warszawy i wyciągnął teczkę z bardzo dobrymi grafikami wykonanymi w technice linorytu - opowiada pan Stanisław. Wspomina też innego zaprzyjaźnionego artystę Stanisława Poskrobko, którego pani Agnieszka nazywa "białostockim Nikiforem". Maluje miejscowość Rybaki koło Narwi, w której czas się zatrzymał. Jednak za każdym razem przedstawia ją inaczej. Dzięki reklamie w internecie będzie miał swoją wystawę w Szwecji.