Wodociągi Białostockie chciały, by gospodarstwa domowe płaciły za wodę 3,42 zł/m³, a pozostali odbiorcy - 3,43 zł/m³. Cena za odprowadzanie ścieków ma sięgać 3,37 zł/m³ (ceny brutto). To o 19 groszy (około 6%) więcej niż w latach ubiegłych.
- Chcemy zapewnić akceptowalny poziom cen przy akceptowalnym poziomie usług - tłumaczył prezes Wodociągów Białostockich Piotr Sokołowski.
Jak mówił, ceny w Białymstoku są i tak najniższe wśród dużych polskich miast. Podwyżki nie było u nas od 2011 r., a opłaty, podatki i energia rosły. Jednocześnie spółka musi poprawiać dostępność (tu chodzi o nowe przyłącza), usprawniać obsługę klienta i dążyć do tego, by 100% miasta było skanalizowane. Stąd potrzeba podwyżki cen.
- Podwyżka w tej wysokości jest symboliczna. Te pieniądze nie zostaną przejedzone, zostaną zainwestowane - próbował uzasadniać radny klubu PO Sławomir Nazaruk.
- Nie chciałbym głosować za podwyżkami, gdy moje pieniądze są przejedzone - coś zupełnie innego mówił przedstawiciel większościowego klubu PiS Piotr Jankowski.
PiS podnosił, że podwyższa cen wody uderzy w portfele mieszkańców, ale też zwrócił uwagę na coś innego. Spółka chce zwiększać rachunki mieszkańców, gdy tymczasem jej kierownictwo wynajmuje lożę VIP na stadionie miejskim, gdzie zapewniany jest np. catering.
W czasie głosowania ostatecznie 17 radnych było przeciw podwyżce.
Mimo poniedziałkowej decyzji radnych, w świetle której zaproponowane przez Wodociągi Białostockich stawki nie zostały zaakceptowane, to podwyżka i tak wejdzie w życie, ale nie od 1 czerwca, a później.
ewelina.s@bialystokonline.pl