Reżyser Robert Eggers zasłynął filmem "Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii" zrealizowanym w 2015 r. Można się domyślać, że twórca ten fascynuje się światem dawnych legend i opowieści.
Tym razem wziął na warsztat wikińską historię. I zrobił to wyśmienicie.
"Wiking" to film, ukazujący losy skandynawskiego księcia Amletha. Oto w dzieciństwie jest świadkiem zabicia swego ojca przez wuja. Wuj Fjölnir chce także zgładzić małego Amletha, jednak temu udaje się zbiec. Chłopak widzi, jak wuj porywa jego matkę. Jak na honorowego księcia przystało, poprzysięga zemstę na mordercy ojca. Historia przenosi nas w czasy, gdy Amleth jest już dorosłym mężczyzną (w tej roli Alexander Skarsgård), mieszka na Rusi, jest wojownikiem, który napada na osady, łupiąc i grabiąc majątki ludzi. Wydaje się, że zapomniał o swojej przysiędze. Jednak na swej drodze spotyka wiedźmę (gra ją Björk), która przypomina mu o jego losie i za jej sprawą Amleth znów zaczyna pragnąć odwetu. Dowiaduje się, gdzie wuj obecnie przebywa, przeistacza się w niewolnika po to, by dotrzeć na odległą i trudno dostępną Islandię. Sprzyja mu dziewczyna – Olga (w tej roli Anya Taylor-Joy), docierają na wyspę, po czym Amleth realizuje powoli swój plan.
Wydawałoby się, że z wikińskich opowieści nie da się wykrzesać już niczego nowego. Jednak "Wiking" jest dziełem, w którym nie ma postaci czarno-białych. Zrealizowany jest w mistrzowski sposób. Strona wizualna zapiera dech w piersiach, poprzez ukazanie niesamowitych krajobrazów, muzyka świetnie podbija grozę wydarzeń, aktorstwo stoi na najwyższym poziomie (w filmie gra także Nicole Kidman w roli matki i Ethan Hawke jako ojciec). Można odnieść wrażenie, że "Wiking" jest również filmem feministycznym. Kobiety odgrywają tu ogromną rolę, pozornie wydaje się, jakby akcja kręciła się wokół męskiej zemsty, jednak jak się później okazuje, przyczyną jej są działania kobiet. W filmie pada także zdanie z ust Olgi, że jej ukochany Amleth pójdzie wszędzie tam, dokąd ona się uda.
Ta nordycka opowieść zyskuje w filmie Eggersa nowy wymiar. Reżyser nie skąpi krwawych scen, by zobrazować ówczesny świat. Film ma swoją dynamikę, która nie wytrąca się aż do ostatniej sceny. Całość jest magiczna, a zarazem bardzo realistyczna. I nie da się uciec od wrażenia, że sceny okrucieństwa, mordów, grabieży nie są już tylko legendą, biorąc pod uwagę to, co się dzieje za naszą wschodnią granicą...
Film "Wiking" można oglądać na ekranach sieci kin Helios.
anna.kulikowska@bialystokonline.pl