28-letni Adam Andruszkiewicz jest posłem pierwszą kadencję. Wszedł do parlamentu z list Kukiz'15. Dołączył do koła Wolni i Solidarni założonego przez Kornela Morawieckiego – ojca obecnego premiera. Na koniec zeszłego roku został niespodziewanie mianowany wiceministrem cyfryzacji. Od tamtej pory nie cichną komentarze w tej sprawie. Najpierw podnoszono brak kompetencji posła.
Problemem był także fakt, że nadal nie został rozwiązana sprawa fałszowania podpisów pod listami wyborczymi Młodzieży Wszechpolskiej przed wyborami samorządowymi w 2014 roku, kiedy wiceminister był szefem MW. Niedawno jednak okazało się, że zaginał jeden z tomów akt sprawy, w którym były m.in. zeznania 12 świadków, więc śledztwo stoi w miejscu.
W emitowanym w ostatnią sobotę (9.02) materiale "Superwizjera" na antenie TVN-u pojawiają się wypowiedzi świadków, którzy stwierdzają, że to właśnie Adam Andruszkiewicz był prowodyrem fałszowania podpisów i sam brał w nich udział. Mowa to o ponad 300 podpisach.
Potwierdzać mają to zeznania Paweł P. - jednego z oskarżonych w tym procesie – do którego zeznań dotarli dziennikarze:
"(...) nie było nas tam dużo, może 5-6. Dowodzili tam Adam Andruszkiewicz i Wojciech N. Oni się kumplowali blisko. Na ekranach monitorów były zeskanowane listy z danymi osób (...). Były to listy z innych wyborów, tak mi się przynajmniej wydaje. Adam Andruszkiewicz i Wojciech N. mówili obecnym, że mają przepisywać dane osób z monitorów do pustych list poparcia w wyborach samorządowych (...), te listy były absolutnie puste. W listach wypisywaliśmy imiona, nazwiska i PESEL osób, które były w listach na monitorach komputerów. Po wypełnieniu list wymienialiśmy się nimi i składaliśmy fałszywe podpisy (...). Adam Andruszkiewicz i Wojciech N. też to robili. Robili to wszyscy".
W materiale jednak nie to wywołuje największe kontrowersje, a sytuacje wstrzymywania pracy śledczych badających tę sprawę przez ich przełożonych, o których mówią informatorzy dziennikarzy. Według informacji, do których udało się dotrzeć dziennikarzom, działania blokowała szefowa Prokuratury Regionalnej w Białymstoku, która np. nie pozwalała postawić Adamowi Andruszkiewiczowi zarzutów i złożyć wniosku o uchylenie immunitetu.
Jak się okazuje, kilka dni przed publikacją materiału sprawa została przeniesiona do Prokuratury Regionalnej w Lublinie decyzją zastępcy Prokuratora Generalnego.
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl