Zabytkowy dom przy ul. Fabrycznej odzyskał swoją dawną świetność dzięki Zespołowi Szkół Społecznych STO, którego dziś jest częścią.
Wyposażenie budynku jest nowoczesne. Funkcjonuje tu bezprzewodowy internet, oddzielny dla uczniów i nauczycieli, laboratorium językowe z 14 stanowiskami ze słuchawkami i możliwością nagrywania wypowiedzi podczas pracy w parach i w grupie, sale zaopatrzone są w rzutniki multimedialne.
- Dzięki takiemu wyposażeniu zyskaliśmy wiele nowych możliwości, ułatwiających naukę – mówią licealiści Aleksandra Gąsior i Antoni Żukowski. – Słuchawki ułatwiają nam koncentrację, a dzięki tablicy multimedialnej lekcje angielskiego są dużo ciekawsze – dodają.
W jednej z sal znajduje się 50-calowy telewizor z ekranem dotykowym. Tam prowadzone są lekcje językowe z poduchami i materacami zamiast ławek. Jest do doskonałe rozwiązanie – okazuje się, że uczniom jest w ten sposób łatwiej przyswajać wiedzę.
– Sala sprawdza się zarówno podczas oglądania filmów w obcych językach, jak i podczas standardowej lekcji. Możemy się tu rozluźnić i zrelaksować. To bardzo prosty, a jednocześnie bardzo nowatorski pomysł, który warto rozpowszechniać – mówi Natalia Wnorowska z ZS STO.
Do stuletniego domu szkoła postanowiła też przenieść pracownie biologiczną. Znajdujące się w nim pomieszczenia idealnie się do tego nadały.
- Mikroskopy, preparaty i pomoce naukowe znalazły swoje miejsce na półkach metalowych regałów przesuwnych - takich, jakie czasami stosuje się w archiwach. W ten sposób wykorzystaliśmy niestandardowy kształt sali z wnęką - informuje Ewa Drozdowska, dyrektor ZSS STO.
Celem było stworzenie jak najlepszej atmosfery do nauki. I to się udało – na korytarzu ustawiono kanapy i stojak na czasopisma, by każdy mógł sobie usiąść i odpocząć między zajęciami.
Zdaniem dyrekcji oraz uczniów, warto inwestować w takie stare budynki "z duszą". Szczególnie, że zyskuje na tym nie tylko szkoła, ale także miasto, ponieważ chroni się w ten sposób budowle przed całkowitym zniszczeniem.
- Stare domy są duszą miasta, a widok drewnianych chałup w centrum miasta wzbudza prawdziwy entuzjazm ludzi, którzy są tu pierwszy raz – mówi Ewa Drozdowska. - Takich białostockich perełek zostało niewiele i przechodnie mówią o nich "ruiny". Ja wiem, że ich stan, mimo wyglądu, może być bardzo dobry i nie jest konieczne rozbieranie wszystkiego do fundamentu - dodaje.
justyna.f@bialystokonline.pl