Stefania Gurdowa to mało znana, a równocześnie niezwykle utalentowana fotografka, której prace zostały odkryte na strychu jednej z kamienic w Dębicy. Znaleziono tam ponad tysiąc szklanych negatywów, na których widniały ekspresyjne portrety anonimowych osób, które mieszkały w okolicy w czasach dwudziestolecia międzywojennego. To odkrycie stanowiło punkt wyjścia do podróży w świat fotografii i poznania życia Stefani Gurdowej.
Artystka pochodzi z rodziny Czerny, a urodziła się w 1888 roku w Bochni. Tuż przed I wojną światową kształciła się w sztuce fotografii pod opieką Władysława Gargula, właściciela zakładu fotograficznego. Tam też poznała Annę i Elżbietę Gurdówny, przyuczając się do zawodu fotografa, a później wyszła za mąż za brata tych sióstr. Po nieudanym małżeństwie przeniosła się z rodziną do Lwowa, jednak nie zrezygnowała z pasji fotograficznej.
Osiedliła się w Dębicy, gdzie w latach 1921–1937 prowadziła własny zakład fotograficzny, z oddziałami w Mielcu, Ropczycach i Brzesku. Pomimo nietypowej w tamtych czasach decyzji kobiety o pracy w zawodzie fotografa, Stefania była niezwykle przedsiębiorcza i zatrudniała nawet pracowników, w tym Feliksa Adama Czelnego, który później zdobył uznanie dzięki dokumentacji zniszczonego Wrocławia.
W okresie końca lat 30. przeniosła się na Śląsk, gdzie prowadziła zakłady w Dziedzicach i Myszkowie. W trudnych czasach okupacji Niemcy przejęli te zakłady. Historia głosi, że w 1942 roku Stefania Gurdowa trafiła do obozu Auschwitz, gdzie przetrwała do zakończenia wojny.
Mimo tragicznych doświadczeń zdążyła wysłać swoją córkę Zofię i wnuczkę do Francji. Po zakończeniu wojny powróciły do Polski, choć na stałe nie pozostały w kraju. Stefania Gurdowa rozpoczęła nowe życie w Łodygowicach pod Żywcem, gdzie opiekowała się wnuczką Basią, która później stała się artystką. Przywróciła także swój zakład fotograficzny do życia, a jej klientów zapadły w pamięć świeże kwiaty w jej pracowni i choinka, która zdobiła jej mieszkanie przez cały rok.
Niestety, po jej śmierci w 1968 roku, archiwum fotograficzne Stefani Gurdowej zostało wywiezione na śmietnik, pozostawiając jedynie fragmenty jej dorobku artystycznego. Zbiór szklanych klisz został zamurowany na strychu jej pracowni w Dębicy, jakby artystka doskonale zdawała sobie sprawę z zasady, że "klisze przechowuje się".
Wernisaż wystawy odbędzie się w piątek (8.09) w Galerii im. Sleńdzińskich w Białymstoku. Ekspozycję będzie można oglądać do 5 listopada.
Więcej informacji: Wystawa "Klisze przechowuje się. Stefania Gurdowa"
24@bialystokonline.pl