Władze Białostockiej Komunikacji Miejskiej (BKM) wraz z wybuchem pandemii zadecydowały o wprowadzeniu strefy wydzielonej, która miała dodatkowo chronić kierowcę przed natłokiem pasażerów, wśród których byli potencjalni zakażeni. Nie było możliwe zajmowanie pierwszych czterech miejsc tuż przy kierowcy, a także korzystanie z pierwszych drzwi. Co za tym idzie, nie można było również zakupić biletu u kierowcy.
Podczas apogeum pandemii COVID-19 wprowadzono limity osób, które mogły podróżować danym autobusem - obowiązywały do 25 czerwca 2021 r. Dlatego już z dniem 26 czerwca w autobusach BKM zaczęły znikać zawieszki informujące, że dane miejsce jest wyłączane z eksploatowania. Pomimo zniesienia limitu pasażerów, miasto nie zdecydowało się na zniesienie strefy wydzielonej. "W związku z tym, że zagrożenie epidemiologiczne wciąż występuje, strefy wydzielone przy kierowcy nadal zostają utrzymane, a sprzedaż biletów za gotówkę przez kierowców nie jest prowadzona" – argumentował wówczas magistrat. Co ciekawe, w innych miastach Polski takie strefy zostały już dawno zlikwidowane np. w Warszawie, gdzie razem ze zniesieniem limitu pasażerów udostępniono dla podróżnych wszystkie miejsca w komunikacji miejskiej.
Z dniem 28 marca w miejscach publicznych zniesiono obowiązek noszenia maseczek, aczkolwiek Ministerstwo Zdrowia nadal rekomenduje zasłanianie nosa i ust w miejscach zatłoczonych. Pomimo znoszenia obostrzeń, w Polsce wciąż obowiązuje stan pandemii. W związku z tym, jak informują na swojej stronie władze BKM - strefy wydzielone przy kabinie kierowcy... pozostaną.
Jednak pomimo komunikatu na stronie BKM zauważyliśmy, że w niektórych autobusach owe strefy zaczęły znikać.
malwina.witkowska@bialystokonline.pl