Projektowe to znaczy "do wzięcia"?
Białostocka prokuratura oskarżyła 8 byłych i obecnych pracowników Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podlaskiego o niedopełnienie obowiązków służbowych w związku z przetargami publicznymi organizowanymi w ramach realizacji projektu sprzed 6 lat o nazwie "Tworzenie i rozwój sieci współpracy Centrów Obsługi Inwestora" współfinansowanego ze środków Unii Europejskiej. W poniedziałek (13.02) oskarżeni stanęli przed sądem.
Na potrzeby wspomnianego przedsięwzięcia zakupione zostały drogie smartfony, nawigacje samochodowe, odtwarzacze mp4 oraz czytniki e-booków. Wszystko po to, by służyły jako narzędzia i materiały zawierające informacje o Podlasiu i promujące nasz region. Jednak prokuratura ustaliła, że część z telefonów nie była w jakikolwiek sposób oznaczona i zamiast do potencjalnych inwestorów, trafiła do urzędników (członków komisji przetargowej) i ich rodzin, znajomych. Ponadto 2 urządzenia oddane zostały do komisu.
Sprawa wyszła na jaw po kontroli przeprowadzonej przez Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości.
- Stwierdzone przez PARP nieprawidłowości w zakresie postępowań przetargowych skutkowały koniecznością nałożenia na Urząd Marszałkowski Województwa Podlaskiego korekty finansowej z tytułu uznania wskazanych wydatków za niekwalifikowalne (nieuzasadnione - przyp. red.) w projekcie. Wyliczona kwota wraz z należnymi odsetkami do zwrotu przez urząd marszałkowski wynosiła 481 242,90 zł - poinformowała prokurator Joanna Dąbrowska.
Dyrektor nic nie wiedział?
Wśród osób z zarzutami znalazł się były dyrektor Departamentu Rozwoju Regionalnego Wiesław K. Zarówno on, jak i inni oskarżeni nie przyznają się do winy. Większość z nich nie chciała składać wyjaśnień ani odpowiadać na pytania.
- Była wzajemna kontrola pracowników. 3 osoby złożyły podpisy. Nie potrafię powiedzieć, co stało się z tymi telefonami. Saldo się zgadzało. To niedobór pracowników mógł prowadzić do nieprawidłowości. Po zapoznaniu się z SIWZ (Specyfikacją Istotnych Warunków Zamówienia - przyp. red.) wątpliwości nie miałem. Wiedziałem, że mają być kupowane telefony, ale nie wiedziałem, że akurat te. Nie byłem pracownikiem preferowanym przez marszałka (w tym czasie marszałkiem był Jarosław Dworzański - przyp. red.) i to mogło mieć znaczenie w tej całej sytuacji - wyjaśniał na pierwszej rozprawie Wiesław K.
Natomiast na pytanie sądu, skąd wziął się pomysł, żeby telefon za 2,4 tys. zł był materiałem promocyjnym, mężczyzna odpowiedział tak:
- Materiałami informacyjnymi chcieliśmy zwrócić uwagę inwestorów na nasz region. To inwestorzy z tzw. górnej półki – bardzo duże firmy, przedstawiciele bardzo bogatych przedsiębiorców. Żeby dotrzeć do takich osób, niewystarczające są tanie materiały, ponieważ ci partnerzy przyzwyczajeni są do zupełnie innego rodzaju współpracy i obsługi. Ponadto to nie były tylko telefony, to było przede wszystkim źródło informacji na temat oferty inwestycyjnej regionu, mapy ofert i same oferty.
Prokuratorskie zarzuty nie dotyczą wyłącznie zabrania mienia. Urzędnicy, mieli rozpisywać przetarg tak, żeby mogły wygrać konkretne firmy, a także żeby wybrać droższą propozycję od znajomego biznesmena.
Teraz niektórym z nich grozi nawet 10 lat więzienia.
Na kolejnej rozprawie sąd przesłucha świadków. Wyjaśnienia złożą m.in. ówczesny marszałek Jarosław Dworzański oraz wicemarszałek z tamtego okresu Mieczysław Baszko. Natomiast zeznania wszystkich pozostałych świadków będą odbierane na późniejszych posiedzeniach, które rozpisano do połowy maja.
dorota.marianska@bialystokonline.pl