- 35 lat to tyle, ile miałam 32 lata temu - rozpoczęła Dudziak. - Tak, mam 67 lat. Mówię o swoim wieku, bo podobno dobrze wyglądam - mówiła roześmiana. - Przyrzekam wam, że jak stąd wyjdziecie będziecie mieli dobrą energię. Sposób, w jaki śpiewam jest bardzo oczyszczający.
I nie przesadzała. Przez cały koncert kipiała energią, uśmiech nie schodził z jej twarzy, zasypywała też słuchaczy barwnymi anegdotami. A to o grze w tenisa z Henrykiem Sawką, a to o wychowywanych w Nowym Jorku córkach, a to o swoim ilorazie inteligencji. Wszystko z humorem i dystansem do siebie.
Jednak tego wieczora królowała muzyka i wokalne mistrzostwo Dudziak. Zachwycała nim w kolejnych utworach. "Krakowiaku" czy "Nowojorskim bacy" skomponowanych przez Michała Urbaniaka. W programie koncertu znalazły się też na nowo zaaranżowane przez Jana Smoczyńskiego, pianistę i kompozytora występującego z wokalistką (brawa dla całego zespołu!) kompozycje Chopina. Nie mogło również zabraknąć przebojowej "Papai".
Dudziak wyszła też na bisy, mimo że zwykle tego nie robi, i zaprosiła do wspólnego śpiewania. A na finał zachęciła do wykrzyczenia negatywnych emocji. Większość osób skorzystała z tej formy publicznej terapii.
Po koncercie z rąk Adama Polińskiego, zastępcy prezydenta Białegostoku, Grażyna Dworakowska, dyrektor Białostockiego Ośrodka odebrała specjalne wyróżnienie. Za długoletnią pracę oraz kreatywność uhonorowani zostali również pracownicy BOK-u.
- Dzięki pani ten Ośrodek i białostocka kultura mają się znakomicie i mam nadzieję, że tak samo będą się miały w kolejnych latach - zwracał się do Grażyny Dworakowskiej zastępca prezydenta.