w poniedziałek (10.07) około godz. 10.30 na ulicy Mieszka I w Białymstoku wspólny patrol policjantki i strażnika miejskiego interweniował po otrzymaniu zgłoszenia o zatrzaśniętym samochodzie. W sytuacji tej najbardziej niepokojące było to, że w środku auta pozostało małe, niepełna półtoramiesięczne niemowlę. Zamknięty pojazd był natomiast rozgrzany, został zaparkowany w nasłonecznionym miejscu.
Na miejscu zjawił się. Funkcjonariusze wybili szybę, interweniowała też załoga karetki pogotowia.
Z relacji zdenerwowanej mamy wynikało, że zostawiła klucz w torebce na siedzeniu pojazdu, który automatycznie się zamknął. Sama powiadomiła policjantów. Jej córeczka była zamknięta w samochodzie od kilkunastu minut.
- Z uwagi na fakt, że dłuższe przebywanie w nagrzanym pojeździe mogło zagrażać życiu i zdrowiu dziecka oraz na to, że inne próby otworzenia pojazdu nie przyniosły rezultatu, strażnik w porozumieniu z matką dziecka podjął decyzję o wybiciu szyby - poinformowała Straż Miejska w Białymstoku.
Policjantka przy pomocy osób postronnych, dostała się do wnętrza i otworzyła drzwi. Po chwili malutka dziewczynka, która siedziała w foteliku na przednim siedzeniu, była już w rękach wystraszonej mamy.
Na miejsce wezwana została także załoga pogotowia ratunkowego, która przebadała dziecko. Dziewczynce nic się nie stało.
ewelina.s@bialystokonline.pl