Sytuacja Artura Kosickiego z pozoru przypomina wybór pigułek w słynnej scenie "Matrixa". Tyle, że urzędującego marszałka województwa podlaskiego trudno określić jako bezpośrednio decydującego o swoim wyborczym losie. Ostatecznie to partia, na której czele w naszym regionie stoi były wicepremier Jacek Sasin, sama wybiera "pigułkę" poprzez ustalenie zasad gry i powierzając wg własnego klucza określone funkcje w wyborczej układance.
"Dyplomata" nabiera wody w usta
Najlepiej świadczy o tym zachowanie Kosickiego w poniedziałkowym wywiadzie w Polskim Radiu Białystok. Marszałek województwa podlaskiego wprawdzie mówił otwarcie o rozważaniu zarówno startu do Sejmiku jak i na fotel prezydenta Białegostoku, ale przy pytaniach o konkrety, nie odważył się na żadną zero-jedynkową deklarację, zasłaniając się wewnętrzną debatą w swoim obozie politycznym, która już niedługo ma dobiec końca. Raczej nie o pokorną ucieczkę od zapeszania tutaj chodzi.
Ostatnia deska ratunku
Samo stawianie Kosickiego czy to na czele listy Prawa i Sprawiedliwości do Sejmiku Województwa Podlaskiego czy też jako kandydata partii w wyborach na prezydenta Białegostoku, z pewnością jest dla czołowego samorządowca regionu wysoce nobilitujące. To od jego nazwiska rozpoczynają się spekulacje, stawiając w cieniu inne kandydatury. Wszystko z powodu wysokiej rozpoznawalności marszałka województwa podlaskiego, która przy słabnących notowaniach PiS-u wskutek utraty sejmowej większości po wyborach parlamentarnych, wydaje się być na szczeblu lokalnym ostatnią deską ratunku ugrupowania będącego niewątpliwie w kryzysie. Jeśli ktoś może zostać jokerem w tej trudnej grze, to właściwie tylko Kosicki.
Jeśli PiS nie utrzyma przewagi w Sejmiku, ani nie wylansuje skutecznie następcy dla Tadeusza Truskolaskiego, kolejne wybory z rzędu okażą się porażką - tym razem o charakterze regionalnym. Będzie to skutkować także szeregiem zmian personalnych w popularnym "Marszałkowie". Nie łudźmy się - skoro nowy wojewoda skrupulatnie wymienia kadry w swoim urzędzie jak i w instytucjach podległych, podobnie powinien uczynić także marszałek z nadania PO.
Bezpiecznie lub ryzykownie
Niewątpliwie opcje dla Kosickiego można podzielić na: bezpieczniejszą i ryzykowną. Trudno wyobrazić sobie, by w razie startu do Sejmiku, polityk PiS-u nie uzyskał mandatu. Z kolei przegrana w wyborach na prezydenta stolicy Podlasia, nie zapewni mu żadnej bezpiecznej politycznej przystani. To nie zawody sportowe - tutaj za drugie miejsce nie będzie srebrnego medalu. Zwycięzca bierze wszystko. Czy opłaca się więc ryzykować takie posunięcie w mieście, gdzie od 2006 roku nieprzerwanie rządzi sprawdzona twarz przeciwnego obozu - człowiek który na dodatek w 2019 roku pokonał swojego kontrkandydata z PiS-u już w pierwszej turze? W podlaskim obozie Prawa i Sprawiedliwości po cichu liczy się jednak, że każda władza kiedyś musi się zużyć i to niekoniecznie z powodu zapisu o kadencyjności w samorządach.
Tematy powracające jak bumerang
W kampanii wyborczej PiS-u w Białymstoku, której Kosicki mógłby stać się twarzą, zapewne pojawiłyby się nawiązania do "ulubionych" tematów białostoczan ostatnich lat, czyli rozbudowy lotniska na Krywlanach, budowy hali widowiskowo-sportowej czy nawet "memogennej", drogiej i "potrzebującej czasu" toalety na Plantach. Parafrazując klasyka wprost ze sportowych aren, to właśnie przy takich problemach białostoczanie siadali do czytania lokalnych newsów "niczym do telenoweli".
Dla odmiany funkcja marszałka - niezależnie kto by nie był - rzadko kojarzy się negatywnie. Urzędy Marszałkowskie służą przecież do promocji województw i sypania publicznym groszem, z którego korzystają nie tylko lokalne samorządy czy też instytucje potrzebujące środków na swoje inicjatywy, ale i osoby prywatne jak choćby artyści czy sportowcy, otrzymujący stypendia. Prezydent miasta wprawdzie też hojnie rozdaje takie świadczenia, ale zarazem każda dziura w białostockiej drodze należy do jego zmartwień. I choć to banalne wręcz uproszczenie, to najkrócej rzecz ujmując - tam gdzie prezydent musi, to marszałek tylko może, stąd niemal zawsze jest łatwiej o krytykę pod adresem tego pierwszego.
Twardy orzech do zgryzienia
Jak już wspomniano, paradoksalnie, choć Artur Kosicki jest u szczytu swojej politycznej kariery, to zarazem stoi na rozdrożu i przy coraz trudniejszej sytuacji PiS-u nie wiadomo jaka przyszłość może go czekać.
Czego potrzebuje urzędujący marszałek województwa podlaskiego? Spokoju czy jednak dużej dawki adrenaliny? Która opcja okaże się dla niego lepsza? O tym przekonamy się już wkrótce.
24@bialystokonline.pl