Bohaterem jest młodszy lejtnant Michaił Zubow, Misza Wyzwoliciel, który 17 września 1939 roku w szeregach Armii Czerwonej wkroczył na terytorium Polski. Od 19 lat na scenie Teatru Dramatycznego w Białymstoku możemy oglądać to błyskotliwe studium mentalności "człowieka radzieckiego" w brawurowej interpretacji Krzysztofa Ławniczaka.
Zwycięski taniec na stole
Co decyduje o sukcesie spektaklu? Reżyser Andrzej Jakimiec uważa, że jednym z czynników jest ciągle aktualny temat. Po drugie - gra aktorska.
- Pamiętam próby do tego spektaklu - wspomina Jakimiec. - Pierwsze osiem minut próbowaliśmy kilka dni. Wiedziałem, że jeżeli nie chwycimy widza pierwszymi minutami, później będziemy mieć "ciężką orkę na ugorze". A tworząc teatr należy dążyć do tego, by zaprzyjaźnił on aktora z widzem, żeby wytworzyła się między nimi mistyczna więź.
Andrzej Jakimiec przyznaje, że wybierając Krzysztofa Ławniczaka do roli Zubowa dostrzegł w nim "iskrę bożą". Wiedział też, że ta rola będzie dla niego wyzwaniem. Nie mylił się. Premierę przyjęto owacją na stojąco, a Ławniczak odtańczył zwycięską kalinkę na stole!
Nie stracić naiwności dziecka
Aktor opowiada, że rola zmieniała się przez te wszystkie lata, dojrzewała wraz z nim.
- Rutyna jest zagrożeniem dla każdego aktora i ja też nie jestem od niego wolny - przyznaje Ławniczak. - W swojej pracy staram się jednak nie stracić naiwności dziecka. Robię wszystko, by uniknąć rutyny. Trzeba pilnować siebie, nie wolno się w sobie za mocno zakochać. Są granice próżności, których przekroczyć nie można.
Spektakl do tej pory obejrzało ponad 50 tysięcy widzów. Często był grany przy nadkompletach. Wiele osób oglądało go nawet kilkanaście razy. Przez lata wychowały się na "Zapiskach..." dwa pokolenia widzów - rodzice przyprowadzają do teatru swoje dzieci.
Przedstawieniem zachwycają się nie tylko białostoczanie, ale też mieszkańcy m.in. Warszawy, Poznania, Świnoujścia, Krakowa czy Olsztyna. W Wilnie, gdzie "Zapiski..." miały mieć tylko jedną odsłonę, zagrano je w sumie sześciokrotnie przy nadkompletach. Spektakl gościł też w białoruskim Mińsku.
Ten spektakl jest jak wino
- To jest fenomen - bez wahania o pięćsetnym spektaklu "Zapiski oficera Armii Czerwonej" mówi Piotr Dąbrowski, dyrektor Teatru Dramatycznego.
Podkreśla, że jubileusz w tym przypadku oznacza wkroczenie tego przedstawienia w nowy etap. - Ono w dalszym ciągu się rozwija i zachwyca publiczność.
- Teatr to piękna sztuka, choć przemijająca - ocenia Piotr Dąbrowski. - Spektakle zostają w sercach i głowach widzów czy w recenzjach krytyków, choć znikaja z repertuaru. Pięknie się dzieje, gdy jakiś spektakl przełamuje tą zasadę i grany jest przez całe lata. To są spektakle wyjątkowe, "perełki" i takie są właśnie "Zapiski...".
Dąbrowski porównuje je też do wina, które z każdym rokiem dojrzewa i jest coraz lepsze.
Być może o wyjątkowości monodramu przekonają się kolejni widzowie. Trwają rozmowy dotyczące grania go w innych miastach.
Pięćsetny spektakl na małej scenie Teatru Dramatycznego w sobotę, 15 października o godz. 17.