W zeszłym tygodniu w Białymstoku zniknął jeden z zabytków – 90-letnia kamienica przy ul. Piasta 6 została rozebrana, ponieważ jej stan był wówczas bardzo zły i zagrażał życiu i zdrowiu ludzi. W tym miejscu stanąć ma odwzorowany budynek, ale nie będzie on miał już takiej historycznej wartości, jak pierwowzór. Sytuacja ta stała się bodźcem do dyskusji na temat tego, czy w Białymstoku zabytki są chronione w odpowiedni sposób.
Nowe życie dla zabytku
Grupa społeczników Inicjatywa dla Białegostoku uważa, że w Białymstoku w sposób marginalny traktuje się dobra jakimi są wiekowe, kryjące nieraz arcyciekawą historię, nieruchomości. Ich zdaniem miasto zabytków nie powinno rozsprzedawać, tylko je remontować i nadawać im nową funkcję, najlepiej publiczną.
- Najlepszym sposobem na ochronę zabytków jest próba nadania im drugiego życia. Najlepiej jeśli są to funkcje użyteczności publicznej, bo mamy wówczas możliwość udostępnienia tych budynków wszystkim mieszkańcom, ale też turystom. Wiele pomysłów na ich wykorzystanie podsuwają społecznicy, środowiska akademickie i mieszkańcy – mówi Bogdan Pszonak z Inicjatywy.
Jako przykłady podaje np. stworzenie przy Koszykowej 1 Bojarskiego Domu Kultury, który jednak musiał zwinąć działalność po tym, jak miasto nieruchomość postanowiło sprzedać. Jakiś czas temu pojawiały się też pomysły zagospodarowania zespołów fabrycznych przy Częstochowskiej 14 na centrum mody, które miałoby łączyć historię białostockiego przemysłu włókienniczego z współczesnymi funkcjami.
Inicjatywa dla Białegostoku ma kilka postulatów co do miejskiego podejścia do zabytków. Proponują np. żeby w zabytkowych drewnianych domach na os. Bojary powstały Bojarskie Pracownie Kultury, w których mogłyby się mieścić warsztaty, miejsca spotkań czy centra wystawiennicze. Inną propozycją jest stworzenie programu rewitalizacji i adaptacji zabytków pofabrycznych.
- Pomysł trzeba mieć na każdy zabytek, bo każdy jest indywidualną wartością – odpowiada na te postulaty Dariusz Stankiewicz, miejski konserwator zabytków. - Natomiast całościowo nie da się dla każdego zabytku przypisać jednego pomysłu. Czasami układ przestrzenny nie będzie pasował, przeszkadzać będzie układ komunikacyjny, szerokość klatek schodowych. Jeśli mamy prywatnego właściciela, to dostosowuje on budynek do wybranej funkcji.
7 lat bez programu
Okazuje się jednak, że w Białymstoku jest, a przynajmniej powinien być spisany plan na to, co miasto ma zrobić z poszczególnymi zabytkami.
- Jest taki jeden ważny dokument – gminny program opieki na zabytkami. Powinien on powstawać, co 4 lata, a co 2 lata miasto powinno zdawać sprawozdanie z tego, jak jest realizowany. W grudniu ubiegłego roku, miasto opracowało taki program, ale do tej pory go nie uchwaliło - mówi Barbara Tomecka z Towarzystwa Opieki nad Zabytkami.
Rzeczywiście, program jest już przygotowany i w najbliższym czasie powinien trafić do komisji rady miasta, a potem już na sesję, gdzie zostanie zatwierdzony. Inną sprawą jest, że miasto zarzuciło tworzenie takich programów w 2011 roku, kiedy to, skończyła się ważność poprzedniego dokumentu, zresztą też nie za bardzo poważanego. Tym razem ma być jednak inaczej.
- Gminny program opieki na zabytkami dopiero został przygotowany. Przejdzie przez komisje i dopiero trafi na sesję. Zapewne stanie się to w czerwcu. Wprowadzi on ochronę zabytków do zadań strategicznych miasta. Określa szczegółowo różne działania, które pozwolą długofalowo, systematycznie, rok po roku realizować zadania, które mogą być widoczne i rozliczane – wyjaśnia Dariusz Stankiewicz.
Wszystko zależy od środków
Społecznicy obawiają się, że mimo wszystko, los Piasta 6, podzielą zabytki przy Lipowej 41D (szkoła Tarbut) czy Warszawskiej 7 (Pałac Tryllingów), które od lat niszczeją i podobno jest pomysł, żeby je sprzedać. Miasto co prawda, co roku rozpoczyna pracę przy nowych obiektach, daje też pieniądze prywatnym właścicielom na odrestaurowanie zabytków znajdujących się w ich rękach, ale jak uważają przedstawiciele Inicjatywy to za mało. Konserwator broni jednak decyzji magistratu.
- Gmina sprawuje opiekę nad swoimi zabytkami w ramach posiadanych środków finansowych. Środki określane są w budżecie. W bieżącym roku było zaplanowane np. wykonanie dokumentacji projektowej przy ul. Słonimskiej 15 czy Waryńskiego 7 przy którym uzyskano już pozwolenie na budowę. Z kolei np. środki na Kijowską 7 radni przesunęli na inne cele – wyjaśnia.
Jak zwykle więc wszystko rozbija się o pieniądze. Czasami, jak w przypadku nieruchomości przy Staszica 2 czy Mazowieckiej 33, prywatni inwestorzy z dbałością o detale odrestaurowują wiekowe budynki. Równie często, a nawet częściej, jak w przypadku dawnej szkoły żydowskiej przy Lipowej 41 czy kamienicy Dąbrowskiego 14, budynki znikają lub niszczeją.
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl