Pomysł, by studenci studiów doktoranckich, tak jak ich młodsi koledzy ze studiów I i II stopnia korzystali z przejazdów ulgowych wyszedł od radnego Mariusza Nahajewskiego.
- To ulga skierowana do najbardziej potrzebujących - mówił w czasie sesji. - Po tej stronie Wisły jako jedyny ośrodek akademicki nie mamy takiego wsparcia - dodawał radny.
W opinii Nahajewskiego znaczna część doktorantów nie może sobie pozwolić na własne auto, a tańsze bilety miejskie w mniejszym stopniu nadwyrężałyby ich często skromny budżet. Wprowadzenie ulgi kosztowałoby Białystok maksymalnie 240 tys. zł rocznie (realnie około połowy tej kwoty, jeśli weźmiemy pod uwagę, że nie wszyscy kupują bilety na cały rok i część doktorantów nie korzysta z komunikacji publicznej).
Wprowadzenie takiej zniżki nie podobało się jednak wszystkim. Negatywną opinię w tej sprawie wydał prezydent miasta, pomysłu nie poparli również niektórzy radni.
- Dlaczego nie uwzględnić nauczycieli stażystów i nauczycieli kontraktowych - pytał Michał Karpowicz. Ponadto jego zdaniem przejazdy bezpłatne powinny przysługiwać dzieciom chorym na autyzm. Dodawał przy tym, że doktoranci nie są wcale grupą, która zniżek potrzebuje najbardziej, wielu z nich pracuje.
Kazimierz Romanowski do listy "zasługujących na zniżki" dodawał również lekarzy rezydentów.
Ostatecznie większość radnych opowiedziała się za doktoranckimi - i tylko takimi - zniżkami. Podjęta przez nich uchwała wejdzie w życie w październiku, czyli od listopada studenci studiów III stopnia mogą jeździć komunikacją miejską o połowę taniej.
W roku akademickim 2010/2011 na Uniwersytecie w Białymstoku było 290 doktorantów, na Politechnice Białostockiej - 130, a na Uniwersytecie Medycznym w Białymstoku - 73.
Zniżki dla doktorantów obowiązują m.in. w Warszawie, Krakowie, Gdańsku czy Rzeszowie.
ewelina.s@bialystokonline.pl