Wiadomo już, że po 18 latach sprawowania urzędu prezydenta miasta Białegostoku, o reelekcję będzie ubiegał się Tadeusz Truskolaski.
- Będziemy razem budować nowoczesny Białystok, w prawdziwie demokratycznej Polsce. Dlatego będę startował w tych wyborach i zapraszam wszystkich mieszkańców do budowy koalicji na rzecz Białegostoku – powiedział prezydent Białegostoku.
Czy marszałek chce zostać prezydentem?
Wbrew pozorom nie chodzi tu o białostoczanina Szymona Hołownię (Polska 2050), który jako marszałek Sejmu jest stawiany wśród głównych kandydatów na urząd prezydenta, ale nie Białegostoku, tylko Polski.
Na giełdzie kandydatów z obozu Zjednoczonej Prawicy pojawiają się przede wszystkim trzy nazwiska:
Najczęściej mówi się o Arturze Kosickim. Jego osoby, podobnie jak Tadeusza Truskolaskiego nie trzeba szczególnie przedstawiać mieszkańcom naszego regionu. Wprawdzie mocno rozpoznawalną postacią stał się zdecydowanie później niż urzędujący od 2006 roku prezydent Białegostoku, ale dzięki 5,5-letniej pracy w roli marszałka województwa podlaskiego również można o nim wiele powiedzieć.
Pomimo z reguły innego zakresu obowiązków, obydwaj politycy, a właściwie samorządowcy zdążyli już toczyć ze sobą bezpośrednie boje. Tak było choćby w przypadku pamiętnego I Marszu Równości w Białymstoku w 2019 roku. Truskolaski był za jego organizacją, z kolei Kosicki miał odmienne zdanie. Ostatecznie środowiska LGBT+ przemaszerowały ulicami stolicy Podlasia, a panowie wzajemnie i życzliwie... złożyli na siebie wnioski do prokuratury.
Drugą głośną sprawą, choć niewątpliwie mniej kontrowersyjną, ale to to ciągnącą się niczym brazylijski tasiemiec była kwestia rozbudowy lotniska Krywlany. Jednak i tu momentami dochodziło do sporów kompetencyjnych i wzajemnego przerzucania się odpowiedzialnością za losy tej inicjatywy. Wydaje się jednak, że w tej sytuacji doszło do porozumienia, na czym mają skorzystać zarówno mieszkańcy Białegostoku jak i całego regionu.
Poseł oraz radny miejski
Dynamicznie rozwija się kariera polityczna Sebastiana Łukaszewicza, który najpierw został wicemarszałkiem województwa podlaskiego, a jesienią zasiadł po raz pierwszy w sejmowych ławach. Tutaj również mamy do czynienia z osobą, która toczy boje z Truskolaskim. Tyle, że z Krzysztofem, co można było szczególnie zauważyć w czasie kampanii parlamentarnej w 2023 roku. Nie ma co się dziwić - są oni bliscy wiekowo, gdyż poseł PO (od 3 kadencji) i lider tej formacji na Podlasiu ma 33 lata, natomiast jego oponent liczy sobie jedną wiosnę mniej. Jak to jednak mówią "niedaleko pada jabłko od jabłoni", więc poglądy ojca są bliskie także jego synowi i rzecz jasna - Łukaszewicz zapewne wiedziałby jak skonfrontować się także z 65-letnim prezydentem Białegostoku.
Ostatnią osobą ze wspomnianej trójki Zjednoczonej Prawicy, o której mówi się w kontekście startu w wyborach jest Henryk Dębowski. To radny miejski będący w podobnym wieku, co Kosicki (w tym roku skończy 45 lat). Można powiedzieć, że z tej racji sprawami miasta zajmuje się na co dzień. Można dostrzec jego zaangażowanie nie tylko w czasie sesji rady miasta, ale i w składanych interpelacjach czy też propozycjach do budżetu obywatelskiego. Podobnie jak jego kolegom z obozu "dobrej zmiany", nie jest mu po drodze z wieloma posunięciami prezydenta Truskolaskiego. Jako radny ma ten przywilej, że swoje - najczęściej krytyczne - zdanie może wyrażać bardzo często, wręcz "bez żadnego trybu".
Dębowski na łamach mediów społecznościowych wypowiedział się na temat swojej potencjalnej kandydatury:
- Jestem przekonany, że razem możemy uczynić Białystok jeszcze lepszym miejscem do życia! Moje doświadczenie i zaangażowanie w lokalne sprawy pozwolą mi podejść do każdego wyzwania z determinacją i odpowiedzialnością. Chciałbym, aby Białystok był miastem, w którym mieszkańcy mają pełny dostęp do informacji, a Wasz głos jest naprawdę słyszany i brany pod uwagę. Wasze opinie, pomysły i sugestie są dla mnie niezwykle cenne, dlatego zachęcam do dyskusji i przekazania swoich opinii nt. Białegostoku! - napisał.
"Koalicja 15 października" osłabiona wyborami parlamentarnymi?
Trudno swobodnie pisać o pozostałych kandydatach na urząd prezydenta miasta Białegostoku. W przypadku obecnej formacji rządzącej Polską (PO-Polska 2050-PSL-Lewica), białostockie "wiewiórki" mają różne stanowiska. Część osób mówi o wystawieniu przez każdą formację parlamentarną swojego kandydata i ewentualnej sugestii pod adresem swoich wyborców przed równie ewentualną II turą. Taka praktyka ma miejsce np. w wyborach na urząd prezydenta RP i jest formą podkreślania swojej podmiotowości na scenie politycznej, stanowiąc zarazem swoisty sondaż poparcia przed kolejnymi wyborami.
Drudzy twierdzą, że udzielenie poparcia, w tym przypadku prezydentowi Truskolaskiemu powinno mieć miejsce już przed pierwszym głosowaniem. Zapewne byli oni także zwolennikami jednej listy w wyborach parlamentarnych, forsowanej przez wielu sympatyków PO jak i przez samego Donalda Tuska. Chodzi oczywiście o wspieranie teoretycznie największego gracza w obozie od samego początku.
Niewątpliwie trudno dzisiaj wskazać konkretnych kandydatów reprezentujących lokalne struktury Polski 2050, której lider Maciej Żywno został niedawno wicemarszałkiem Senatu, z kolei posłanka Barbara Okuła to nie tylko debiutantka w Sejmie, ale i w polityce. Osłabiony kadrowo jest także PSL, gdzie najpopularniejszy podlaski polityk ludowców - Stefan Krajewski, właśnie "poszedł w ministry". Czy przynajmniej w Lewicy jest inaczej? A skądże - jedyny poseł tej partii w minionej kadencji Sejmu, czyli Paweł Krutul został w tym miesiącu wicewojewodą podlaskim. Czy lokalni liderzy będą zarazem chcieli toczyć kolejną kampanię w ciągu kilku miesięcy? To wielki znak zapytania, a trudno o równie rozpoznawalnych zastępców.
Konfederacja i jej dwa nazwiska
W przypadku najmniejszej formacji parlamentarnej, która zarazem nie jest w koalicji rządzącej, ani nie wchodzi w skład największego obozu opozycyjnego, w Białymstoku mówi się o dwóch potencjalnych kandydatach.
Pierwszy to Dariusz Wasilewski, czyli kandydat Konfederacji w ostatnich wyborach parlamentarnych, a przed laty członek klubu radnych... Tadeusza Truskolaskiego. Ten opuścił w 2017 roku, zarzucając prezydentowi upartyjnienie z założenia społecznego komitetu w kierunku PO i Nowoczesnej. Sam Truskolaski powiedział wówczas, że czuje z tego powodu ulgę. Niewątpliwie dzisiaj panowie są zdecydowanie po dwóch różnych stronach politycznej barykady. Samemu Wasilewskiemu bliżej jest do frakcji narodowej partii, choć sam określa siebie jako niezależnego polityka.
Drugim ewentualnym kandydatem miałby zostać Zbigniew Kasperczuk - kandydat na senatora w okręgu białostockim i szef sztabu wyborczego Konfederacji. Jest kojarzony z frakcją Krzysztofa Bosaka - lidera Ruchu Narodowego.
Kandydaci bezpartyjni
Należy także wspomnieć o powszechnych w wyborach samorządowych, inicjatywach stricte lokalnych. W końcu - jak przed chwilą wspomniano - z takowej na urząd prezydenta startował z powodzeniem Tadeusz Truskolaski. O społecznych kandydaturach jednak ni widu, ni słychu. Tym bardziej cicho jest o tym, by Krzysztof Kononowicz doczekał się swojego równie barwnego następcy w kategorii: niespodzianki...
Czasu wiele i niewiele
Jak poinformowała Państwowa Komisja Wyborcza, najpóźniej do 12 lutego można zgłaszać komitety wyborcze, natomiast kandydaci na włodarzy mają na to czas do 14 marca. Czasu jest więc jeszcze dużo. Względnie dużo, bo zapewne dla niektórych pewnie biegnie on teraz nieco szybciej. W końcu podjęcie decyzji o kandydowaniu i prowadzeniu - nierzadko kosztownej kampanii - nie jest sprawą tak prostą jak samo zgłoszenie swojego nazwiska do PKW...
24@bialystokonline.pl