- Chciałbym zapowiedzieć, że jedną z pierwszych decyzji jaką podejmę, jeśli mieszkańcy Białegostoku zdecydują zatrudnić mnie na stanowisku prezydenta, będzie zorganizowanie panelu obywatelskiego dotyczącego terenów na Krywlanach, a w szczególności budowy tam tzw. pasa startowego – zapowiedział w czwartek (11.10) kandydat Białystok na TAK Tadeusz Arłukowicz.
Mieszkańcy muszą wiedzieć
Dlaczego akurat tego terenu? Senator uważa bowiem, że mieszkańcy nie zostali poinformowani o wszystkim, z czym wiąże się budowa lotniska lokalnego w tym miejscu.
- Mieszkańcy Białegostoku w przypadku inwestycji, która będzie miała tak potężne oddziaływanie na całe miasto muszą być doskonale poinformowani i to oni powinni decydować o tym, czy stać nas jako miasto, żeby teren który jest wart od 1,5 do 2 mld zł, był zagospodarowany na cele, które nie spełnią ich oczekiwań - wyjaśnia.
Oddziaływanie, o którym mówi Tadeusz Arłukowicz ujęte jest w programie funkcjonalno-użytkowym sporządzonym dla tej inwestycji. Według kandydata pojawia się tam bowiem wiele niepokojących czynników.
- Z tego dokumentu wynika, że powiększenie lotniska od strony zachodniej do 1,5 tys. metrów oraz umieszczenia wszystkich niezbędnych do funkcjonowania lotniska elementów, wymagałoby zburzenia budynków, które znajdują się w odległości 30 metrów, będących nad poziomem wyznaczonym przez przepisy, co znacząco ogranicza wydłużenie drogi startowej – referuje Tadesz Arłukowicz. - Drugi kierunek, o którym mówią przedstawiciele Platformy Obywatelskiej, w stronę ul. Mickiewicza, spowoduje z kolei zablokowanie rozwoju większości terenów. Będziemy mieli wręcz makabryczne problemy jeśli chodzi o zagospodarowanie terenów i oddziaływanie tego pasa startowego w promieniu 5 km.
Zahamowanie Dojlid
Nie pozwoliłoby to np. na rozbudowanie Ośrodka Sportów Wodnych na Dojlidach, na który przedstawiciele "Białystok na TAK" mają pomysł.
- Przeprowadzaliśmy tutaj badania dotyczące możliwości poszerzenia stawów dojlidzkich. Przekopanie grobli oddzielającej od nich zalew spowodowałoby powiększenie zalewu właściwie o drugie tyle terenu – mówi Tadeusz Arłukowicz.
Gdyby powiększyć zalew, wówczas pojawiłaby się większe możliwości uprawiania sportów wodnych – żeglowania, windsurfingu, kiteboardingu, które obecnie są ograniczone.
Wracając jednak do sprawy lotniska i jego oddziaływania na otoczenie, miałoby ono mieć negatywny wpływ nie tylko na rozwój Dojlid.
- Przeprowadziliśmy analizę na gruncie Ustawy prawo lotnicze i Ustawy o ochronie środowiska i ta analiza wskazuje, że mogą być bardzo duże utrudnienia dla mieszkańców – zarówno terenów przyległych, jak i oddalonych w promieniu ok. 5 km – mówi Tadeusz Arłukowicz. - Apeluj do wszystkich, którzy współdecydują o tym lotnisku, żeby wstrzymać jakiekolwiek działania z tym związane.
Konkretnie rzecz ujmując utrudnienia dotyczyłby np. występowanie o warunki zabudowy, które musiałby wydawać Urząd Lotnictwa Cywilnego. Nie można byłoby też podejmować żadnych działań, które wpływałyby na przemieszczanie się ptaków. Właściciele nieruchomości musieliby natomiast na własny koszt usunąć drzewa i krzewy, które byłby przeszkodami lotniczymi.
Miliardy odszkodowań?
Poza tym sejmik województwa będzie mógł wydać dokument, który określa obszar ograniczonego użytkowania, co też znacząco wpłynęłoby na wartość objętych nim terenów. To z kolei może się wiązać z wystąpieniem właścicieli działek o odszkodowanie.
- Istotne jest to, że do wypłaty tego odszkodowania zobowiązany będzie podmiot, którego działalność spowodowała wprowadzenie obszaru ograniczonego użytkowania. W tej chwili jest to spółka. Jeśli będzie niewypłacalna, to wszelkie należności z tego tytułu zostaną przeniesione na miasto – zauważa Tadeusz Arłukowicz. - Biorąc pod uwagę ilość podmiotów, które mogą wystąpić o tego typu odszkodowania, to mogą być kwoty sięgająca nawet miliarda złotych - dodaje.
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl