Przedstawienie wyreżyserował Marek Gierszał, który z powodzeniem wystawiał je w innych miastach m.in. w Chorzowie, Krakowie, Szczecinie i Bielsku-Białej. Teraz przyszedł czas na Białystok, a dokładnie na Teatr Dramatyczny im. A. Węgierki. Komedię napisaną przez słoweńskiego autora Samuela Jokica (inspirowaną brytyjskim filmem "Goło i wesoło") brawurowo odegrali lokalni (z małymi wyjątkami) aktorzy. Sprawdzony patent, dobra filmowa historia - to nie musi być sposób na sukces. Nie musi, ale może. Białostocki "Kogut w rosole" to przedstawienie udane, które podoba się widzom - wielu z nich wręcz pęka
w jego trakcie ze śmiechu.
Dzikie Buhaje na scenie
Grupa bezrobotnych mężczyzn ma już dość topienia smutków w kuflach piwa w barze. Wpadają na pewien pomysł biznesowy. Postanawiają założyć grupę męskich striptizerów. Nadają jej gwarantującą sukces nazwę: Dzikie Buhaje. Oczywiście, realizacja pomysłu napotka na wiele przeszkód i trudności, ale równocześnie otworzy przed bohaterami nową szansę.
Od pierwszych chwil ton spektaklowi nadaje Miłosz Pietruski (gościnnie w roli Dave'a). Niezbyt wysoki, szczupły aktor paraduje w skórzanych spodniach, płaszczu i gustownym kapelusiku, przybierając bojową postawę, która ma przestraszyć jego wrogów. Wszak ma długi do spłacenia i słaby kontakt z matką swojego syna. Zupełnym przeciwieństwem Dave'a jest Gordon (Krzysztof Ławniczak). W kolorowym dresie wychodzi na jogging, bo bał powiedzieć się żonie, że od kilku miesięcy jest bez pracy. Wreszcie Larry (Sławomir Popławski)- opowiadający kawały, zachwalający swoją potencję i przekręcający słowa. Według niego chippendalesi są "naładowani antybiotykami" i "bramka jest okrągła, a piłki są dwie". Może męscy striptizerzy mają pusto pod czapą, ale pełno na koncie.
Jest jeszcze Spencer (Franciszek Utko). Kiedyś nauczyciel tańca. Teraz podpiera ściany w barze i celnie puentuje toczące się na scenie dialogi jednym słowem na "ch".
Farsa w najlepszym wydaniu
Pomysł więc jest, ale zaczynają się schody. Gordon nie rusza się zbyt dobrze (może tańczyć macarenę). Odwagi, by rozebrać się do rosołu brakuje też Larry'emu. Trzeba zorganizować więc casting. Pojawia się Lewis (Marek Cichucki), ale nie decyduje się na striptiz. Nie to co Colin (Piotr Szekowski), który oznajmia, że "scena to jego życie". Nie wszystkim podobają się jego popisy, ale gdy ściąga spodnie wiadomo, że do zespołu powinien dołączyć. Skład uzupełni jeszcze Mustafa (Jakub Sokołowski/Dawid Rostkowski - gościnnie), który zacięcie do tańca ma jak mało kto.
Marek Gierszał nazywa ten spektakl "balladą o godności". Rzeczywiście, tak można powiedzieć. Bohaterowie sztuki walczą o swoje miejsce w życiu, w pracy. Wyrzuceni ze stalowni pracownicy robią, co mogą, żeby się uratować. Są przy tym śmieszni, ale i dramatycznie prawdziwi.
Choć spektakl trwa 150 minut, ma szybkie tempo i zabawne dialogi. Widzowie oklaskują taneczne wyczyny aktorów oraz ich zabawne rozmowy pełne słownych gier. "Kogut w rosole" to farsa w najlepszym wydaniu. Nic dziwnego, że zrobiła furorę w wielu miastach. Teraz robi też furorę w Białymstoku.
Z minuty na minutę napięcie rośnie. Widzowie chcą zobaczyć, jak daleko w striptizie posuną się aktorzy. Po godzinach prób i litrach wylanego potu Dzikie Buhaje mają wystąpić w Charlie's Pub. Gasną światła, panie piszczą, a panowie? Robią prawdziwe show! Musicie przekonać się sami. Naprawdę warto.
Najbliższe spektakle - 18, 19 i 20 maja.
Repertuar Teatru Dramatycznego
anna.d@bialystokonline.pl