Jerzy Łabanowski był białostockim malarzem, autorem wielu białostockich sgraffit, współautorem wystroju malarskiego Aula Magna pałacu Branickich oraz mistrzem ulotnej sztuki malowania reklam kinowych. Uczestniczył także w Plenerach Białowieskich. Jego twórczość przypomniała wystawa, zorganizowana przez Galerię im. Sleńdzińskich (salon wystawowy przy ul. Legionowej).
Obrazy, fotografie, projekty wnętrz i reklamy
Monograficzna wystawa dorobku białostockiego artysty, dokonana została z dystansu niemalże 20 lat od jego śmierci. Choć dziś artysta znany jest przede wszystkim jako współautor wystroju malarskiego Pałacu Branickich, pomysłodawcy ekspozycji przypominają też jego dokonania z lat 60. i 70., kiedy jako młody awangardowy twórca przyczynił się do licznych sukcesów, odnoszonych przez środowisko plastyczne Białegostoku w skali ogólnopolskiej, a nawet międzynarodowej. Po raz pierwszy od wielu lat światło dzienne ujrzały abstrakcyjne lub metaforyczne obrazy spoczywające na co dzień w zbiorach białostockich instytucji kultury i u osób prywatnych.
W niedzielę (5.08) Galeria zaprosiła na finisaż wystawy "Jerzy Łabanowski (1932-1999)". Podczas oprowadzania kuratorskiego Marta Pietruszko podkreślała:
- Jerzy Łabanowski to postać legendarna w białostockim środowisku artystycznym. Był duszą towarzystwa i niezmiernie zdolnym artystą.
Na wystawie obejrzeć można było nie tylko obrazy olejne artysty, ale także fotografie, na których został uwieczniony, projekty wystroju malarskiego Aula Magna pałacu Branickich, scenografie, lalki i materiały graficzne dla Państwowego Teatru Lalek "Świerszcz" w Białymstoku, a także reklamy filmowe m.in. na kinie Pokój.
W oprowadzaniu uczestniczyła Dorota Łabanowska - żona artysty, z którą Łabanowski stworzył część swoich prac, m.in. słynne sgraffita.
Kamienica pod literką "A" na rynku
Następnie uczestnicy wydarzenia wyszli w przestrzeń miasta. Tę część współprowadził także Sebastian Wicher z Galerii im. Sleńdzińskich.
- Rok 1973, kiedy w Białymstoku miały odbyć się obchody Dożynek Centralnych, to był dla miasta czas wyjątkowy, czas gwałtownego rozwoju. Wtedy przybyło wiele obiektów, ale też dekoracji zdobiących budynki, w tym sgraffit - opowiadał.
Czym jest sgraffito? To technika dekoracyjna malarstwa ściennego. Trzeba dodać, że technika jest niezmiernie trudna. Jak wspominała Dorota Łabanowska, trzeba nałożyć 3 cienkie warstwy różnokolorowego tynku jednocześnie i zeskrobać fragmenty wierzchnich warstw wtedy, gdy jeszcze się nie utwardziły. Poprzez odsłanianie warstw wcześniej nałożonych powstaje wielobarwny wzór. Technika ta była szczególnie popularna w okresie renesansu. W Białymstoku sgraffita powstawały nie tylko z okazji Dożynek, ale przez całe lata 70. XX wieku - też z okazji 30-lecia PRL-u.
Spacer rozpoczął się na Rynku Kościuszki - to tutaj znajduje się najwięcej budynków ozdobionych w technice sgraffita. Bodaj najsłynniejszą kamienicą jest ta pod literką "A" przy Rynku Kościuszki 17. Jej fasadę pokrywa zwielokrotniona litera "A" pochodząca z różnych epok i styli graficznych. Dlaczego "A"? Niegdyś w części budynku mieścił się antykwariat, był tu też salon wystawienniczy plastyków. Na fasadzie umieszczone są też medaliony z wizerunkami osób zasłużonych dla Podlasia. Dekorację wykonali Dorota i Jerzy Łabanowscy.
Białostockie sgraffita "wydrapywali" także inni artyści – m.in. Sławomir Chudzik, Wiesław Jurkowski, Stefan Rybi i Krzysztof Tur.
Kamienie z Jugosławii i "Gołąb pokoju"
Uczestnicy spaceru powędrowali też na ul. Sienkiewicza, by tam obejrzeć m.in. mozaiki z sowami autorstwa nieżyjącego już Antoniego Szymaniuka. Jego syn - Cezary - wspominał, że ojciec kamienie do swoich prac przywoził z wakacji w... Jugosławii. Zadziwiał tym samym celników, którzy nie wiedzieli cóż począć z walizką pełną kolorowych otoczaków. Z Antonim Szymaniukiem wiąże się też przykra historia. Sześć jego dzieł na wykuszach klatek dwóch bloków przy al. Piłsudskiego zostało zniszczonych przy okazji termomodernizacji. Mimo starań nie udało się jej powstrzymać. Dopiero później sgraffita, mozaiki i polichromie na budynkach w centrum zostały uznane za zabytki. Na al. Piłsudskiego podziwiać można też kolejne prace państwa Łabanowskich. To "Gołąb pokoju" i "Wiejskie plony".
Spacer zakończył się w głównej siedzibie Galerii im. Sleńdzińskich przy ul. Waryńskiego 24a, gdzie można było obejrzeć unikalny pokaz slajdów prezentujących dzieła, które nie przetrwały oraz te, które pozostały jedynie w sferze planów.
anna.d@bialystokonline.pl