Baśń Michaela Ende dotyka jednego z najważniejszych problemów współczesności - braku czasu. Personifikacją pożeraczy czasu są Szarzy Panowie, przebiegli złodzieje, którzy odkupują godziny. Walkę z nimi podejmuje bezdomna dziewczynka Momo.
Pierwszy akt bez tempa
Momo mieszka w ruinie amfiteatru. Spędza czas z przyjaciółmi na zabawach i nie spodziewa się, że w jej życiu pojawią się nowe postaci. To Szarzy Panowie, skradający się, podstępni złodzieje czasu, którzy chcą przejąć panowanie nad ludzkim czasem. Momo będzie musiała stawić im czoła.
Wprawdzie dzieciaki śmieją się z piosenek (ich autorem jest Paweł Betley) i żywiołowego tańca Momo (za ruch sceniczny odpowiada Maciej Zakliczyński), ale pierwsza część spektaklu nie ma spodziewanego tempa. Dłużyzny sprawiają, że zarówno młodsza, jak i starsza część widowni zaczyna wiercić się w fotelach.
Podążaj za gwiezdnym żółwiem
Historia nabiera tempa w drugim akcie. Momo podejmie wyzwanie i zmierzy się z Szarymi Panami. Niemałą rolę odegra przy tym Kasjopeja (Aleksandra Maj) - żółw w świecącym wdzianku podróżujący specjalnym wehikułem, mówiący w dziwnym, bodaj w węgierskim, języku i zajadający sałatę. Ta postać jest największym pozytywnym zaskoczeniem spektaklu. Nie tylko dzieci zanoszą się od śmiechu.
Mała dziewczynka dociera wreszcie do Mistrza Hory (zaskakujący Marek Tyszkiewicz), który zdradza jej sekret - źródłem czasu jest rytmiczne bicie ludzkiego serca. To w rękach Momo znajdzie się cała przyszłość ludzkości.
Drugi akt spektaklu emanuje magią, ciekawymi rozwiązaniami scenograficznymi (zegary, kolorowe światła, zapadnia) i pogodnymi piosenkami.
Pomysłowi tancerze i żywiołowa blondynka
Mocnym punktem produkcji jest też taniec w wykonaniu Fair Play Crew (Wojciech Blaszko, Rafał Kamiński, Cezary Krukowski, Karol Niecikowski i Marcin Rogalski). Trudno jednak, by uznani tancerze nie poradzili sobie z tym scenicznym zadaniem. Profesjonalni, pomysłowi, skupieni. Pytanie, czy sięgnięcie po taniec jako środek wyrazu to uzasadniony realizacyjny zabieg? Bez wątpienia jest on magnesem na teatralnym plakacie.
Dobra decyzją jest też obsadzenie w głównej roli studentki Akademii Teatralnej - Natalii Sakowicz. Drobna blondynka o wyglądzie dziecka to w rzeczywistości sceniczna bestia. Artystka żywiołowa, jak trzeba to zatańczy i zaśpiewa.
Podsumujmy. Spektakl ma kilka interesujących pomysłów i scenicznych rozwiązań (profesjonalni tancerze, żółw Kasjopeja, barwne kostiumy Martyny Dworakowskiej, radosne piosenki), ale całość nie porywa. Może być też dla młodszych widzów zbyt filozoficzna i fabularnie niezrozumiała. Przedstawienie zyskałoby na czytelności po wprowadzeniu scenariuszowych skrótów.
Najbliższe spektakle 6,7 i 8 grudnia.
Repertuar TD
anna.d@bialystokonline.pl