Studia doktoranckie są coraz powszechniejsze
Dawniej tytuł magistra był bardzo znaczący i mieli go nieliczni. Dziś studia wyższe kończy wielu młodych ludzi. Coraz więcej osób decyduje się więc na doktorat. NIK stwierdziła jednak, że łatwa dostępność i powszechność studiów doktoranckich może nie być dobrym rozwiązaniem dla edukacji. Masowe kształcenie doktorantów także budzi jej wątpliwości.
Jak wynika z raportu, w latach 2006-2013 liczba osób robiących doktorat wzrosła aż o 40%. Ku zaskoczeniu, w naszym kraju "odnotowano nieco niższy wskaźnik udziału doktorantów w populacji wszystkich studentów (2 proc.) od średniej dla krajów Europejskiego Obszaru Szkolnictwa Wyższego (3 proc.)".
Okazuje się jednak, że wraz ze wzrostem osób chcących osiągnąć więcej niż tytuł magistra spadła liczba pracowników naukowo-dydaktycznych, którzy pracują w uczelniach publicznych lub instytutach naukowych na stanowiskach asystentów.
Wielu absolwentów nie zdobywa tytułu doktora
NIK obawia się, że dostępność i powszechność studiów doktoranckich może przyczynić się do obniżenia jakości kształcenia tej grupy osób. Okazuje się, że wielu absolwentów (ponad połowa) nie uzyskuje stopnia doktora.
"Warto zauważyć, że jednostki prowadzące studia doktoranckie w dziedzinie nauk ścisłych i medycznych osiągały wyższą skuteczność kształcenia - 66 proc. ich absolwentów zdobywało tytuł doktora, niż jednostki realizujące studia humanistyczne i społeczne - tam tytuł uzyskiwało ok. 27 proc. absolwentów" - czytamy w raporcie.
Według badań NIK niedobre jest to, że na wielu studiach doktoranckich są zbyt łagodne kryteria rekrutacji – a powinni dostawać się na nie najlepsi. Problemem jest też zbyt mała liczba zajęć związanych z metodyką prowadzenia badań naukowych, niewielka oferta zajęć fakultatywnych rozwijających umiejętności zawodowe oraz niewystarczające mechanizmy motywacyjne, np. niskie stypendia.
"Często spotykaną wadą programów kształcenia było schematyczne stosowanie języka zapożyczonego bezpośrednio z Krajowych Ram Kwalifikacji dla studiów I i II stopnia, co prowadziło do utraty waloru wyróżniającej je na rynku usług edukacyjnych oferty kształcenia doktorów. Jednostki w małym stopniu wykorzystywały autonomię w zakresie kształtowania programu, określania efektów kształcenia oraz organizacji procesu dydaktycznego, bez oparcia w zasobach kadrowych i dostępnej infrastrukturze jednostki" - informuje NIK.
Innym problemem może też być to, iż obecny rynek pracy nie wykazuje zbytniego zapotrzebowania na osoby mające doktorat.
Badaniem przeprowadzonym przez NIK zostały objęte m.in. Uniwersytet w Białymstoku, Politechnika Białostocka i Uniwersytet Medyczny w Białymstoku.
justyna.f@bialystokonline.pl