Straż miejska jest w Białymstoku publicznie poniewierana - że niepotrzebna, że zbyt droga w utrzymaniu. Podczas kampanii wyborczej pojawiły się oczywiście postulaty, żeby ją zlikwidować. Inaczej do tematu podchodzi Tadeusz Arłukowicz, który uważa, że straż miejską trzeba zreformować a nie likwidować.
- Kiedy została powołana straż miejska, jej działalność była skierowana głównie na osiedla. Mieszkańcy Wygody sami, doceniając pracę strażników, zaproponowali, że złożą się na samochód dla nich, ponieważ strażnicy byli tak wysoko cenieni – przypomina Tadeusz Arłukowicz. - Dzisiaj strażnicy są kojarzeni z funkcją opresyjną, jak wlepianie mandatów. I ten biedny strażnik w wyniku tego, że nie jest najlepiej zarządzany, jednocześnie dostaje obowiązki, które są nieadekwatne do funkcjonowania, więc dorobił się takiego a nie innego wizerunku.
Z badań przeprowadzonych przez komitet "Białystok na TAK" wynika, że mieszkańcy chcieliby, żeby straż miejska pełniła w większym stopniu funkcję prewencyjną. Dzięki temu zaczęłaby być lepiej postrzegana.
- Chcemy, żeby straż miejska współpracowała z radami osiedli. Chcemy wrócić do patrolu dzielnicowego, czyli dwóch strażników, którzy prowadzą tam tzw. działalność opiekuńczą, ale też działalność profilaktyczną - wymienia kandydat na prezydenta.
Poza tym Tadeusz Arłukowicz chce dać strażnikom szansę przejścia tzw. ścieżki rozwoju zawodowego, która pozwalałaby im na awans ze strażnika operacyjnego, chodzącego po ulicach, do funkcji zarządzających. Kandydat na prezydenta ma zamiar także poprawić PR straży miejskiej.
W zeszłym roku białostoccy strażnicy przeprowadzili ponad 60 tys. interwencji. Dlatego były senator uważa, że nie ma możliwości zlikwidowania tej jednostki, ponieważ miałoby to bardzo złe skutki.
Innym pomysłem jest stworzenie Białostockiego Centrum Bezpieczeństwa we współpracy ze służbami, ale nie tylko z policją czy strażą pożarną, a też ze służbami wodno-kanalizacyjnymi czy energetycznymi.
- Mamy sygnały, że w Białymstoku przydałby się system "jednego pokoju", w którym przebywaliby dyżurni wszystkich służb, ale nie chodzi mi o system 112 – mówi Tadeusz Arłukowicz. - Prosty przykład: jest wydarzenie, które wymaga szybkiej interwencji np. na Zielonych Wzgórzach. Wówczas z jednego pokoju łatwo jest zareagować, np. wysłać sygnały dźwiękowe, które odstraszą potencjalnego intruza lub zorganizować akcję służb.
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl