"Stoi za mną 12 lat ciężkiej pracy". Rozmowa z Tadeuszem Truskolaskim

2018.10.18 08:01
Tadeusz Truskolaski w Białymstoku rządzi już 12 lat i, według sondaży, ma duże szanse na kolejne 5 lat. Porozmawialiśmy z nim m.in. o zmianie priorytetów oraz o tym, kiedy wybiera się na emeryturę.
"Stoi za mną 12 lat ciężkiej pracy". Rozmowa z Tadeuszem Truskolaskim
Fot: Komitet Tadeusza Truskolaskiego

Za kilka dni pójdziemy zagłosować podczas wyborów samorządowych. Razem z końcem kampanii my kończymy nasz cykl rozmów z kandydatami na prezydenta Białegostoku. Ostatnim, który odpowiadał na nasze pytania, jest Tadeusz Truskolaski – obecny włodarz miasta, który już po raz 4. ubiega się o to stanowisko.


Dużo miał Pan wątpliwości przed decyzją o ponownym starcie w wyborach?

Takie decyzje nie należą do łatwych. Mam dość stabilną sytuację zawodową – pracując na uczelni, jako profesor, nie spotykam się z tak nasiloną krytyką, a szczególnie z krytyką nieusprawiedliwioną, i atakami. Świat polityki jest zupełnie innym światem i do końca nie da się do niego przyzwyczaić. To jakby się przyzwyczaić do chodzenia w ciasnych butach.

Były pewne wątpliwości, przeprowadziłem wiele rozmów na ten temat. Ale o mojej decyzji przesądziło wiele sygnałów, głosów i sugestii, że powinienem – w poczuciu odpowiedzialności za Białystok – podjąć się tego zadania. Czy to była trafna decyzja, przekonamy się 21 października.

Ostatnia kadencja nie była chyba łatwa?

To był jeden z najważniejszych czynników, które wpłynęły na moją decyzję.

Większość w Radzie Miasta - mogę powiedzieć z pełną odpowiedzialnością - była nastawiona do mnie wrogo, z góry odrzucając chęć współpracy. Dowodem na to jest fakt, że cztery razy nie udzielono mi absolutorium, chociaż nie było żadnych podstaw. RIO trzy razy uchyliła te uchwały, a czwarty raz uzasadnienie było sprzeczne z samą decyzją. Poza tym obniżono mi pobory o 30 procent. To były wrogie działania i współpraca przez kolejne 5 lat z taką radą jest trudna do wyobrażenia.

Dlatego też podjąłem działania dążące do zawiązania Koalicji Obywatelskiej. To przecież w Białymstoku się wszystko zaczęło. Nie jest to eksponowane, ale to przecież ja powołałem zastępców i z Nowoczesnej, i z Platformy Obywatelskiej, i z Komitetu Truskolaskiego. To, jak się okazało, dało podwaliny Koalicji Obywatelskiej. Był to niezbędny krok, by zaproponować mieszkańcom alternatywę i szansę na większość w radzie miasta. To jedyna możliwość, by sprawnie zarządzać miastem, kierując się dobrem mieszkańców, a nie partyjnymi wytycznymi. A niestety z taką sytuacją mieliśmy do czynienia przez ostatnie 4 lata.

Podkreślał Pan, jeszcze przed kampanią, że istotne było stworzenie silnego zaplecza politycznego i stąd Koalicja Obywatelska. Jednak, o ile Pana sondaże są wysokie, to jeśli chodzi o radę miasta, to są one na styku. Nie obawia się Pan, że znowu ewentualna współpraca z radą może się nie układać?

Ktoś powiedział, że martwić się na zapas, to martwić się niepotrzebnie. Jak będzie, okaże się po wyborach. Robimy wszystko, żeby nie było się o co martwić. Prawie codziennie spotykam się z mieszkańcami. Towarzyszą mi kandydaci na radnych, z których wielu startuje po raz pierwszy, ale cechuje ich zaangażowanie i chęć o pracy na rzecz miasta. Spotykamy się z dobrym odbiorem.

Do sondaży podchodzę spokojnie. Niektóre są bardzo optymistyczne, również te dotyczące rady. Inne mniej optymistyczne, ale wciąż pozytywne. Musieliśmy wyciągnąć wnioski z poprzednich wyborów. Cztery lata temu liczba głosów oddana na Komitet Truskolaskiego i Platformę Obywatelską łącznie była większa niż na PiS. Teoretycznie zatem tamte wybory były wygrane. Jednak metoda przeliczania głosów na mandaty sprawiła, że to PiS uzyskał większość, z której po dojściu ogólnopolskiego PiS-u do władzy, zaczął dość brutalnie korzystać.

Rozmawiamy z mieszkańcami i myślę, że ta kampania bezpośrednia będzie miała pozytywny rezultat.

Jeśli chodzi o program, to zapowiedział Pan zmianę priorytetu i położenie większego nacisku na rozwój osiedli. Skąd ta zmiana?

Jeżeli buduje się dom, to najpierw trzeba postawić fundament, ściany i dach, a dopiero potem kupować meble i dywany. Mogliśmy przez ostatnie 4 lata, bez przeprowadzania wielkich inwestycji, zbudować wszystkie ulice osiedlowe. Mieszkańcy wyjechaliby ze swojego podwórka, przejechaliby 500 metrów wygodną drogą osiedlową, a potem utknęliby w korkach. W rezultacie pożytek z tych inwestycji osiedlowych byłby niewielki. Dziś, nawet jeśli trzeba przejechać się kilkaset metrów po nieutwardzonej drodze, to potem wjeżdża się na dwupasmówkę i szybko przemieszcza się w miejsce docelowe. To jest zupełnie inny komfort życia w mieście.

Wiele zrobiliśmy też, jeśli chodzi o infrastrukturę związaną z prowadzeniem biznesu, czyli uzbrojenie strefy ekonomicznej. Pierwszą część, około 30 hektarów, sprzedaliśmy na pniu. Kolejne działki sprzedają się sukcesywnie. 500 milionów złotych inwestycji, około 1000 miejsc pracy – to są konkretne efekty.

Do tego powstał stadion, którego białostoczanie oczekiwali. Budował się dłużej przez nieprzewidziane okoliczności, ale za to udało nam się wywalczyć wysokie odszkodowanie.

Nie oznacza to, że nie przeprowadzaliśmy inwestycji na osiedlach, ale rzeczywiście nie były tak priorytetowe. Zmianę priorytetów proponujemy mieszkańcom na nową kadencję. Dokończymy rozpoczęte duże inwestycje, ale zwiększymy zaangażowanie na osiedlach – będziemy inwestować w zieleń, w miejsca rekreacji dla mieszkańców.

Pana konkurenci twierdzą, że Pan zaniedbał osiedla.

To nieprawda. Prawie 90 boisk, place zabaw, siłownie pod chmurką powstały przecież na osiedlach. Plac zabaw na Jaroszówce przy ul. Wiślanej, bulwary na Bacieczkach czy kompleks rekreacyjny przy ul. Fredy – to tylko trzy przykłady.

Ale od konkurentów nie oczekuję pochwał. Co więcej, żaden z nich nie może pochwalić się tym co zrobił, co wybudował, jakie ma doświadczenie. Nie to polityczne, ale administracyjne, gospodarcze, zarządcze. Za mną stoi 12 lat ciężkiej pracy i prawie w 100 procentach zrealizowane programy wyborcze. Choć w niektórych przypadkach z przesunięciem czasowym. Przykładem może być Muzeum Pamięci Sybiru, które zapowiadane było wcześniej. Teraz jego budowa wchodzi w decydującą fazę. W następnym roku będzie wyposażane, a za trzy lata będzie otwarte. To – moim zdaniem – jest już realny termin. Czas realizacji w przypadku niektórych przedsięwzięć przesuwa się, ale przyczyny są zawsze obiektywne – wynikające z przepisów prawa, z procedur czy z niesolidności wykonawcy.

Czyli łatwiej jest prowadzić kampanię, będąc urzędującym prezydentem?

To zależy, czy można zaprezentować swój dorobek. Jak się zrobiło coś dobrze, to będzie łatwiej. Jak nie, to trudniej. To nie jest jednoznaczne.

Jakie działania chciałby Pan zainicjować, gdyby został Pan wybrany na kolejną kadencję?

To pokaże budżet, a będzie go już uchwalała nowa rada. Dla mnie będzie priorytetem przekonanie większości radnych, że to, co robimy, jest dobre i że wielka polityka nie ma wpływu na nasze działania. Wiele rzeczy będzie kontynuowanych – musimy dokończyć rozpoczęte projekty. Zaczniemy też oczywiście realizować program, który w tym momencie przedstawiam, ale też będziemy reagować na sygnały od mieszkańców. Tych pojawiło się wiele szczególnie w ostatnim czasie, podczas spotkań na ulicach miasta. Bywa że oczekiwania są sprzeczne, ale rolą prezydenta i rady jest poszukiwanie z mieszkańcami kompromisów.

Kto będzie najgroźniejszym przeciwnikiem w tym wyborczym wyścigu?

Ja zajmuję się wyłącznie programem, przekazywaniem go mieszkańcom, rozmową z nimi. Kontrkandydatami się nie zajmuję. Oni mają swoje problemy, niech sami sobie z nimi radzą.

Po zmianie ordynacji wyborczej kadencja będzie trwała 5 lat. Mógłby Pan jeszcze dwie z rzędu rządzić, ale po najbliższej wejdzie Pan w wiek emerytalny. Czy dzisiaj potrafi się Pan określić, czy ewentualnie będzie ona ostatnia?

Nie podjąłem jeszcze takiej decyzji, bo jest na nią zdecydowanie za wcześnie. W Polsce nie można dyskryminować nikogo ze względu na wiek. Przypomnę tym, których moja "szóstka" z przodu może razić, że pan Tadeusz Ferenc, który jest prezydentem Rzeszowa czwartą kadencję i ubiega się o piątą, skończył 78 wiosen. Jest ode mnie dokładnie o 18 lat starszy.

Poczucie odpowiedzialności za miasto i głosy białostoczan przesądziły o tym, że zdecydowałem się jeszcze raz wystartować w wyborach. Skoro udało się zbudować wspólną listę Koalicji Obywatelskiej, trzeba było podjąć ten trud. Szkoda byłoby tego, co, jako białostoczanie, zbudowaliśmy przez ostatnie 12 lat.

Tadeusz Truskolaski – ma 60 lat i pochodzi ze wsi Kapice Stare. Z wykształcenia ekonomista z tytułem doktora habilitowanego, z zawodu nauczyciel akademicki. Od 2006 roku prezydent Białegostoku. Żonaty, dwójka dorosłych dzieci.

Mateusz Nowowiejski
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl

1113 osób online
Wersja mobilna BiałystokOnline.pl
Polityka prywatności | Polityka cookies
Copyright © 2001-2024 BiałystokOnline Sp. z o.o.
Adres redakcji: ul. Sienkiewicza 49 lok. 311, Białystok, tel. 85 746 07 39