- Działania w terenie już zakończyliśmy - poinformował Paweł Jakubiak, rzecznik prasowy augustowskiej policji. Jak jednak dodał, poszukiwania nie zostaną przerwane ani na chwilę. - Będą to teraz działania niewidoczne, w tym prowadzone przez pion kryminalny. Nie mogę zdradzić szczegółów, by prace nie okazały się bezsensowne - mówił w rozmowie z BiałystokOnline.
Wiadomo, że wszyscy policjanci oraz inne służby mają portret dziewczynki, a informacje o jej zaginięciu są szeroko rozpowszechniane. Na tym etapie sprawy można jednak też spodziewać się najgorszego - porwania czy morderstwa.
Trwające trzy dni poszukiwania Kariny nie przyniosły żadnego rezultatu. W środę i czwartek jednocześnie brało w nich udział około 250 osób - policjanci, strażacy i inne służby oraz mieszkańcy podaugustowskich Rzepisk - wsi z której pochodzi dziewczynka. Wykorzystywano helikoptery, prywatny samolot bezzałogowy i kamery termowizyjne. Do akcji włączono również psy tropiące. W piątek kilkadziesiąt osób przeszukało raz jeszcze okoliczne zabudowania, by - jak mówił Jakubiak - mieć 200-procentową pewność. Dodatkowo sprawdzono linię brzegową pobliskiego jeziora Kolno, wszystkie cieki wodne i rowy melioracyjne. W sumie przeczesano 400 hektarów terenu w promieniu około 5 km od miejsca zaginięcia 10-latki (w tym bardzo trudny do poruszania się, bagnisty las).
Po dziewczynce nie ma ani śladu.
Przypomnijmy: Karina wyszła z domu na grzyby we wtorek (5.10) około 16:00. Trzy godziny później jej rodzice powiadomili policję, że dziecko nie wróciło. Wówczas zaczęły się poszukiwania. Jak twierdzi matka dziewczynki, córka często wychodziła do lasu, ale bardzo blisko (znajduje się na przeciwko posesji, w której mieszkają) i zaraz wracała. Karina to jedno z dziesięciorga dzieci w rodzinie, jest niepełnosprawna, choruje na padaczkę. We wtorek była ubrana w czarne spodnie i białą bluzę z kapturem w ciemne kwadraty.