Po udanym początku sezonu, kiedy to siatkarze Ślepska wygrali cztery mecze z rzędu, teraz suwalskiej drużynie zdobywanie punktów przychodzi coraz trudniej. O ile kilka dni temu - w Sulęcinie - wicemistrzowie I ligi nie mieli problemów z ograniem najsłabszej w stawce Olimpii, to już w sobotni (9.12) wieczór tak łatwo nie było.
Trzeba jednak przyznać, że łatwo być nie mogło. W końcu Ślepsk udał się na teren zespołu, który jeszcze w poprzednim sezonie grywał na poziomie PlusLigi, a obecnie dzielnie walczy o powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej.
Początek meczu pomiędzy AZS-em Częstochowa a Ślepskiem Suwałki dawał jednak nadzieję na to, że komplet oczek może powędrować do północno-wschodniej Polski. Goście grali pewnie i z wiarą we własne umiejętności, co poskutkowało wygraniem pierwszego seta 25:21.
Kolejną partię - i to bardzo wysoko - zwyciężyli gospodarze, po czym znów na prowadzenie wyszli Podlasianie, wygrywając seta numer trzy 25:16. Kiedy w następnej odsłonie spotkania Ślepsk miał rezultat 23:21, wydawało się, że triumf za pełną pulę jest już na wyciągnięcie ręki.
Ostatecznie jednak srebrni medaliści z poprzedniego sezonu nie zgarnęli ani trzech, ani nawet dwóch punktów, gdyż zawodnicy AZS-u zdołali odwrócić losy rywalizacji. Gospodarze najpierw wybrnęli ze stanu 21:23 do wyniku 25:23, a następnie w tie-breaku zwyciężyli 15:12 i to oni po meczu mogli schodzić z parkietu z uśmiechami na twarzy.
AZS Częstochowa - Ślepsk Suwałki 3:2 (21:25, 25:16, 16:25, 25:23, 15:12)
rafal.zuk@bialystokonline.pl