"Sąsiedzi" Andrzeja Sadowskiego to psychologiczny, komediowy thriller rozgrywający się w realiach polskiej prowincji. To historia pewnego młodego małżeństwa, które porzuca miasto i wyprowadza się na wieś. Tak jak wielu "uciekinierów z miejskiej dżungli", tak i oni naiwnie marzą o szczęśliwym, prostym życiu, w zgodzie z naturą, na własny rachunek i w zwolnionym tempie. Lecz już od pierwszego dnia życie zaczyna dyktować własne warunki.
Reżyser postanowił pokazać problemy, których doświadczyliśmy osobiście lub znamy ze słyszenia. Jaki jest teatralny efekt? Można mieć mieszane uczucia. Wprawdzie spektakl ma szybkie tempo, dużo dialogów, ciekawą warstwę muzyczną i jest przyzwoicie zagrany (na ocenę powyżej średniej zasługuje Sławomir Popławski), to jego finał ociera się o banał.
Było sielsko, aż pojawił się Stefan
"Sztuka jest oparta w dużej mierze na autentycznych wydarzeniach. Większość z nich to moje osobiste doświadczenia sprzed paru lat. Inne zaś pochodzą z opowieści, zwłaszcza młodych ludzi, którzy postanowili wyprowadzić się na wieś i rozprząc nowe... niczym niezmącone życie" - mówił o "Sąsiadach" Andrzej Sadowski.
Ola (Agnieszka Możejko-Szekowska) pracowała w bibliotece, Maciek (Piotr Szekowski) jest inżynierem, wykładowcą. Małżeństwem są od 9 lat. Nie mają dzieci - z wyboru. W ich życie - dość brutalnie - wkracza Stefan (Sławomir Popławski). Zapowiada, że będzie głośno, bo musi pociąć drzewo. Potem zaprasza na grilla z okazji urodzin syna Michała (gościnnie Patryk Ołdziejewski). Chłopak jest nieśmiały i małomówny. Na zakrapianej mocnym alkoholem imprezie (Michał nie pije, Maciek gustuje tylko w winie) Stefan smali cholewki do Oli. To dopiero początek problemów. Maciek próbuje dojść, kto wyciął drzewo w sąsiedztwie ich posiadłości. Podejrzenie pada na Stefana, który oczywiście nic sobie z tego nie robi. Bez skrupułów wynosi drzewo z lasu Maćka i Oli. Zadaje też wścibskie pytania, zastawia traktorem drogę do posiadłości młodych lokatorów. Atmosfera się zagęszcza, gdy Stefan zaczyna snuć podejrzenia na temat relacji Oli i Michała. Spektakl dotyka bowiem nie tylko stosunków sąsiedzkich, ale też niełatwych rodzinnych relacji. A finał jest dramatyczny.
Piosenki i widzowie na scenie
Mocną stroną spektaklu jest z pewnością oryginalna konstrukcja. W opowiadaną historię wprowadza piosenka (dodatkowo Piotr Szekowski i Patryk Ołdziejewski grają na gitarach). Kolejne utwory utrzymane są w różnorodnych stylistykach. W jednej z piosenek śpiewanej przez Szekowskiego i Popławskiego w duecie można doszukać się podobieństwa do twórczości Świetlików. Muzyczne wstawki przełamują tradycyjną teatralną akcję - trzeba przyznać, że 100-minutowy spektakl mógłby być nieco krótszy.
Do ciekawych realizacyjnych zabiegów należy też usadzenie widzów na scenie. Dzięki temu są wystarczająco blisko rozgrywających się wydarzeń. Mogą w zasadzie podglądać życie bohaterów, jakby byli współmieszkańcami tych dwóch domów. Mają okazję poznać intymne relacje łączące bohaterów - a one są tu najważniejsze.
Przedstawienie jest przeznaczone dla osób powyżej 18. roku życia. Pada w nim sporo wulgaryzmów (uzasadnionych), jest też nagość.
W związku z dużym zainteresowaniem w planach jest dodatkowy spektakl "Sąsiadów". Jego termin to 27 września, godz. 19.00. Kolejne przedstawienia 28, 29 i 30 października.
Repartuar Teatru Dramatycznego
anna.d@bialystokonline.pl