Akcja sztuki napisanej przez Olega Juriewa rozgrywa się w Rosji w czasie Rewolucji Październikowej. Główna bohaterka, Miriam, musi stawić czoła niebezpieczeństwom grożącym w czasie wojny samotnej kobiecie. W latach 90. XX w. spektakl na podstawie sztuki obejrzeć można było w Teatrze Telewizji. W główną rolę wcielała się Joanna Szczepkowska.
Teraz po "Miriam" sięgnęli twórcy związani z Białymstokiem. Uważają bowiem, że tekst wciąż może zabrzmieć aktualnie. W spektaklu występują Katarzyna Siergiej (na realizację projektu otrzymała od prezydenta stypendium artystyczne dla twórców profesjonalnych) oraz zaproszony do udziału w spektaklu Ryszard Doliński. To niespotykana współpraca. Siergiej jest aktorką Teatru Dramatycznego, Doliński - Białostockiego Teatru Lalek. Spotykają się na małej scenie Węgierki. Ale to nie koniec. Za reżyserię odpowiada Bernarda Bielenia z Akademii Teatralnej, scenografię przygotowała Julia Skuratova znana z realizacji w BTL-u i Teatrze Wierszalin, a muzyki użyczyła Karolina Cicha.
Aktorski duet i zabawny tekst
Mocną stroną spektaklu są aktorzy. Katarzyna Siergiej gra silną, pełną sprytu kobietę (jest Żydówką), która musi się zmierzyć z wojennymi niebezpieczeństwami. Walczy o to, by dom był miejscem, w którym może żyć spokojnie i "po swojemu". Walczy, by nie przekroczyć granicy. Dzięki swojej mądrości i doświadczeniu wychodzi z tarapatów cało.
Partneruje jej Ryszard Doliński, który wciela się w trzy role - białogwardyjskiego oficera, kozackiego atamana i bolszewickiego komisarza. Dla porównania w telewizyjnym spektaklu grało trzech różnych aktorów. Miriam odwiedzają kolejni mężczyźni. Doliński bawi się swoimi postaciami. Jako oficer płacze nad smutnym losem żołnierza i dobiera się do wydawałoby się bezbronnej kobiety, w roli atamana zajada się cebulą i słoniną krojonymi długim nożem, a jako komisarz snuje wręcz romantyczne myśli o wspólnym życiu z Miriam. Śmiało można powiedzieć, że kradnie cały spektakl.
Duet Siergiej-Doliński jest jednak udany i zarazem zupełnie niespotykany jak na białostockie warunki. Pełen humoru i słownych zabaw farsowy tekst daje aktorom duże możliwości i śmieszy widzów.
Ocalić pamięć o kobietach
Scenografię twórcy skompletowali z domowych sprzętów. Główną rolę pełni tu szafa, przez którą wchodzą do domu Miriam kolejni mężczyźni. Przestrzeń wypełniają też stół, krzesła i łóżko.
Interesująco wypadła muzyka. Przejmująca, podkreślająca dramatyczne losy bohaterów. Na żywo wykonuje ją na akordeonie Marcin Nagnajewicz. Inspiracją była też muzyka z płyty "Jidyszland/Yiddishland" Karoliny Cichej. Twórcy wykorzystali także jedną z piosenek z tej płyty - "Majn rue platz". Częścią projektu jest też wystawa, która stanowi próbę przybliżenia historii konkretnych białostoczanek, konkretnych miejsc i przedmiotów. Wystawie towarzyszą zdjęcia rodzinne osób tworzących projekt oraz ich znajomych. Pomysłodawcy projektu zachęcają widzów, by poszukiwać swoich pamiątek rodzinnych.
Jedyną słabością przedstawienia jest finał, który może być niezrozumiały. Miriam stoi w czerwonej łunie z zabitym dzieckiem na ręku. Dramatyczna scena zestawiona została z rubasznym charakterem całości. Widzowie są zdezorientowani, w czasie premierowego spektaklu nie wiedzieli, czy już bić brawa.
Jednak oklaski twórcom projektu z pewnością się należą. Spektakl można obejrzeć 8 i 9 października o godz. 19.30.
Repertuar Teatru Dramatycznego
anna.d@bialystokonline.pl