Na początek pytanie o tytuł. Dlaczego "Niesforną baronównę" zastąpiła "Zadziorna baronówna"?
- Pierwotna, robocza wersja tytułu brzmiała: "Znamię lorda", bo to na Wiktorze skupiała się cała historia, dopiero konstruując postać kobiecą, którą mógłby zainteresować się główny bohater, zauważyłam, że staje się ona na tyle wyrazista, że powoli zaczyna dominować w tej parze. Przydomek "zadziorna" ostatecznie wygrał z kilkoma innymi, bo i najlepiej opisywał charakter Sabiny Ostrowskiej. Dodam jeszcze, że czerwony kolor sukni na okładce także związany jest z jej osobowością.
Czy swoją książką pośrednio lub bezpośrednio, chciała Pani otworzyć dyskusję na temat relacji damsko-męskich i sytuacji kobiet w społeczeństwie? W czasach, o których Pani pisze, 25-latka bez męża uchodziła za starą pannę. A jak jest teraz? Czy nadal zwracamy uwagę na "niebezpieczeństwo" zostania starą panną? Jakie jest Pani zdanie w tej kwestii? W pierwszej połowie XIX wieku przestrzeganie konwenansów było obowiązkiem. Jak Pani sądzi? Czy obecnie ktoś za nimi tęskni? Kobiety chciałyby być adorowane i komplementowane w elegancki sposób? Mężczyźni życzyliby sobie powrotu do podziału na "męskie" i "kobiece" czynności, zajęcia?
- Lubię dyskutować na tego typu tematy, choć nie są one ani łatwe, ani jednoznaczne. Rozumiem też, że ilu ludzi, tyle i opinii. Trudno mi odpowiadać za kogoś i opisywać sytuację generalnie. W małych miejscowościach, w niektórych grupach społecznych temat staropanieństwa jest nadal istotną kwestią, w innych natomiast nikt zupełnie nie zwraca już na to uwagi. Czasy i ludzie się stale zmienią. Podobnie na rożnych etapach życia ludzie mają inne priorytety i inaczej postrzegają niektóre rzeczy. Przestrzeganie konwenansów, zasad etykiety miało swoje mocne i słabe strony. W XIX w. było ono obowiązkiem. Teraz, mam wrażenie, że niekiedy by się przydało. Czy kobiety chciałyby być adorowane w elegancki sposób? Część na pewno. Czy mężczyźni wróciliby do takiego stanu rzeczy? Trzeba byłoby zapytać mężczyzn.
Dlaczego na miejsca akcji wybrała Pani dolinę Narwi? Łomżę? Ostrołękę?
- Akcja całego cyklu związana jest z doliną Narwi. Stąd pochodzą, tu przebywają lub zmierzają główni bohaterowie poszczególnych tomów. Nie ograniczam się jednak jedynie do tych terenów. Pozwalam poruszać się swoim postaciom zarówno po stolicy, całym Królestwie Polskim, jak i poza nim. Rozlewiska wielokorytowej rzeki, trzcinowiska, bogata roślinność – trudno nie pokusić się o umiejscowienie akcji w tak zjawiskowym środowisku przyrodniczym, zwłaszcza, że znam je z autopsji. Co prawda sama pochodzę z niewielkiej wsi pod Mońkami, ale mój mąż całe dzieciństwo spędził nad samą Narwią i często wspólnie w te rejony wracamy.
Pani powieść jest fikcją literacką. Czy jednak prawdą jest to, że w XIX w. niektórzy arystokraci zajmowali się rozwiązywaniem intryg w swojej sferze?
- Owszem. Źródła historyczne podają przykłady działań inwestygatorskich w kręgach arystokracji. W XIX w. podejmowanie pracy wśród przedstawicieli socjety nie było postrzegane pozytywnie. Mężczyźni mogli wprawdzie pałać się polityką, wojskiem, sztuką, ale działalność zarobkowa nie uchodziła wysoko urodzonym. Kobiety, jeśli nie wyszły za mąż, miały jeszcze trudniej, bo albo zostawały damami do towarzystwa czy guwernantkami, albo bywały przygarniane przez sytuowanych bliskich, w innym wypadku zostawały wykluczone i skazywane na ostracyzm społeczny. Z braku produktywnych zajęć plotki, intrygi i zakłady stawały się istotnym elementem życia przedstawicieli arystokracji. Ważną sprawą było też znalezienie odpowiedniej partii i zadbanie o własną reputację. Problemów czy delikatnych śledztw w tej materii nie można było powierzyć byle komu, a skoro istniał popyt, to musiała pojawić się także podaż.
W książce nawiązuje Pani do wypraw Napoleona Bonapartego. Czy są jakieś inne wątki, opisy miejsc, postaci, które znajdują odzwierciedlenie w historii?
- W pierwszym tomie w zasadzie wspominam jedynie o udziale głównego bohatera w bitwach napoleońskich i Kongresie Wiedeńskim. Więcej opisów, nawiązań do wydarzeń historycznych i postaci historycznych oraz różnego rodzaju ciekawostek z epoki pojawia się w kolejnych tomach. Pracując nad cyklem spędziłam wiele godzin na przeglądaniu materiałów dotyczących początku XIX w., by jak najrealniej oddać ówczesne tło historyczne mimo fikcyjnych wydarzeń.
Jak to się stało, że ekonomistka zajęła się pisaniem? Ile czasu poświęciła Pani na pierwszą część "Baronówny"?
- Trudno jest mi określić, ile czasu poświęciłam tej książce, ponieważ nie była ona moją pierwszą, a powstawała na raty począwszy od bodajże 2015 r. Ogólnie nad cyklem (powstało pięć ukończonych części – każda stanowi oddzielną historię dotycząca innej pary bohaterów, są jednak ze sobą powiązane w taki sposób, by można było czytać je w dowolnej kolejności) i innymi tekstami pracowałam na raty w wolnych chwilach, najczęściej podczas kolejnych urlopów macierzyńskich. Z pewnością wiele tygodni zajęło mi przerabianie, skracanie i poprawianie tekstów. Cały czas się uczę.
Jak wynika z opisu na okładce, jest Pani pasjonatką powieści historycznych i starych dobrych kryminałów. Co czyta Pani najchętniej? Jak duży wpływ na Pani styl miała twórczość Jane Austen i Agathy Christie?
- Powieści Jane Austen były pierwszymi, po które sięgnęłam jako młoda dziewczyna wybierając "dorosłą literaturę" i – jak łatwo można się domyślić – pokochałam je od pierwszej strony. Później przyszedł czas na inną lekturę, a czytałam naprawdę dużo. Nie tylko dlatego, że lubiłam, ale też po to, by robić mniej błędów ortograficznych. Agatha Christie i Arthur Conan Doyle niewątpliwie także wpłynęli na mój gust literacki. Kiedy trafiłam na ich powieści detektywistyczne poczułam, że jest to coś, co nie tylko naprawdę potrafi mnie wciągnąć, ale także coś w czym być może sama bym się kiedyś odnalazła. Co czytam najchętniej? Właśnie powieści Jane Austen i Sherlocka Holmesa. Choć ostatnimi czasy sięgam też po poradniki i lektury szkolne.
"Baronówna" jest Pani pierwszą "oficjalną" książką? Jak godzi Pani bycie mamą trójki dzieci, pracę zawodową i pisanie?
- "Zadziorna baronówna" jest moim debiutem wydawniczym jednak – jak już wspomniałam – nie jest pierwszą napisaną przeze mnie książką. Wcześniej raczej skupiałam się na samym pisaniu niż publikacji tekstów. Odważyłam się (po wielu przeróbkach) spróbować je wydać i tak trafiłam na Szarą Godzinę.
Piszę wówczas, kiedy jest to możliwe. Ciężko tu mówić o jakimś systemie czy regularności. Bywają okresy, kiedy mogę znaleźć na to czas, bywają i takie, w których rozpoczęte teksty czekają miesiącami. We wszystkim można znaleźć jednak dobrą stronę. Taki powrót po dłuższym czasie pozwala z dystansu spojrzeć na napisany wcześniej tekst.
To, w jaki sposób kończy się książka, nie jest wyraźnym wielokropkiem wskazującym na to, że historia będzie kontynuowana. A jednak, jak już zdradził wydawca, pojawi się drugi tom "Baronówny". Czego możemy się po nim spodziewać?
- Właściwie Pani zinterpretowała zakończenie. Kolejne tomy cyklu dotyczą innych par bohaterów, których można było spotkać już w tomie pierwszym. Sabina i Wiktor pojawią się w nich również, jednak odegrają tam tylko niewielkie (mniej lub bardziej znaczące) role, uchylając rąbka tajemnicy, jak potoczyła się ich wspólna przyszłość. Starałam się tak konstruować poszczególne tomy, by czytelnik mógł skupić się na konkretnej parze (parach) bohaterów i konkretnej intrydze, zagadce jednocześnie zapoznając go choć odrobinę z pozostałymi bohaterami i ich problemami. Czy wszystkie już napisane tomy ujrzą światło dzienne? Czy cykl skończy się na pięciu? Czy zostanie rozszerzony? Wszystko zależy od zainteresowania czytelników.
Jak długo będziemy musieli poczekać na kolejny tom "Baronówny"?
- Wydanie drugiego tomu planowane jest na wrzesień.
Dziękuję za rozmowę.
Powieść "Zadziorna baronówna" objęliśmy patronatem medialnym. Książkę można wygrać w naszym KONKURSIE.
dorota.marianska@bialystokonline.pl