"Akcja polowania ludzi na ludzi rozpoczęła się o godz. 4 rano! Jednak pogłoski się potwierdziły. Dzień dzisiejszy, który przeżyłem, jest jednym koszmarnym snem. Wydaje mnie się nieprawdopodobnym, żebym mógł coś podobnego przeżyć" - tak pisał pod datą 5 lutego 1943 roku w swoim pamiętniku Dawid Szpiro, młody Żyd, który mieszkał w białostockim getcie. Jego cudem odnalezione zapiski zostały wydane w zeszłym roku przez Galerię im. Sleńdzińskich w 75. rocznicę rozpoczęcia likwidacji i powstania w getcie białostockim.
Dzisiaj mija już 76 lat od tamtych wydarzeń. To właśnie 5 lutego nad ranem rozpoczęła się krwawa likwidacja białostockiego getta. W ciągu kilku dni do obozu w Treblince wywieziono około 10 tys. ludzi, kolejne 2 tys. osób zginęło na miejscu, także podczas próby samoobrony. To w czasie trwania tzw. "Akcji lutowej" Icchak Malmed oblał jednego z Niemców kwasem solnym, za co później był torturowany i powieszony.
W Białymstoku nie ma tradycji upamiętniania tej daty. Zeszły rok był wyjątkowy pod tym względem przez okrągłą rocznicę. Wówczas też kilka grup przeszło na plac im. Mordechaja Tanenbauma, rozpoczynając marsz z miejsc, gdzie kiedyś znajdowały się bramy getta przy obecnym skrzyżowaniu ulic Jurowieckiej oraz Sienkiewicza, a także Malmeda i Białówny. Tym razem nie ma zaplanowanych żadnych wydarzeń, a władze miasta tylko zwyczajowo złożą kwiaty pod pomnikiem Bohaterów Getta.
W 1943 roku społeczność żydowska Białegostoku była stopniowo przewożona do obozów zagłady lub zabijana na miejscu. Ostatnim jej zrywem było sierpniowe powstanie, które jednak zostało szybko stłumione, mimo bohaterskiej postawy mieszkańców getta.
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl