Kończy się zbiórka podpisów pod obywatelskim projektem uchwały "Tak dla in vitro". Trwała ona od listopada.
- Ilość zebranych podpisów jest bardzo duża. W samym województwie podlaskim zebraliśmy ponad 10 tys. - podlicza Krzysztof Truskolaski, szef podlaskiej Platformy Obywatelskiej, która była zaangażowana w zbiórkę. - Jest ogromne poparcie dla projektu darmowego in vitro - ocenia.
Działacze podlaskiej PO mają nadzieję, że teraz ustawa ws. refundacji zabiegów zapłodnienia pozaustrojowego będzie jak najszybciej procedowana. W czwartek (23.03) trafi do Sejmu.
- Jest to priorytetowy program dla obywateli, jest to priorytetowy program dla Platformy Obywatelskiej. Liczymy na to, że również Prawo i Sprawiedliwość ponad podziałami partyjnymi poprze ten projekt - mówi Truskolaski.
- Ta akcja pokazuje, że to jest jedna z najbardziej oczekiwanych przez polskie społeczeństwo decyzji - uważa podlaski poseł PO Robert Tyszkiewicz. - Nasz kraj boryka się z największym kryzysem demograficznym od czasów II wojny światowej, nasz kraj się wyludnia, więcej ludzi umiera niż się rodzi. Pomóżmy polskim rodzinom borykającymi się z plagą niepłodności, by mogły mieć dzieci, sprawmy, by Polaków mogło być więcej. Wzywamy, aby Polacy mogli mieć dostęp do tej szanowanej, znanej, sprawdzonej w Polsce i na świecie metody walki z bezpłodnością - mówi.
Politycy zaangażowani w akcję "Tak dla in vitro" podkreślają, że to Białystok jest pierwszym miastem w Polsce, w którym przyszło na świat dziecko dzięki tej metodzie.
- Białystok jako kolebka in vitro - chciałbym wspomnieć profesorów Szamotowicza, Wołczyńskiego i Kuczyńskiego - pokazał, że ten program jest niezwykle ważny - uważa przewodniczący Rady Miasta Białystok Łukasz Prokorym. - Nasi posłowie z PiS-u często mówią, że trzeba wsłuchać się w głos obywateli. Teraz przechodzimy do etapu "nie słowa a czyny". Teraz sprawdzimy, czy to zostanie przekute w pracę sejmową.
- W Białymstoku, w kolebce in vitro, w mieście, gdzie to in vitro się wykluło, w mieście w którym w klinice w tzw. gigancie urodziło się tyle dzieci, musieliśmy chodzić, zbierać te podpisy. To jest potwornie smutne. Potwornie smutne są wyniki demograficzne - dodaje radna Katarzyna Kisielewska-Martyniuk.
Jej zdaniem pomoże to tysiącom par, które nieraz wydają ostatnie pieniądze, zapożyczają się, by przeprowadzić procedury in vitro, które są wyczerpujące i fizycznie i psychicznie.
Choć działacze PO refundację in vitro nazywają "bardzo ważną dla setek, a nawet tysięcy par w Polsce", to realna szansa na jej wprowadzenie są nikłe. PiS jest generalnie przeciwny przeprowadzaniu tego typu zabiegów. PO zapowiada, że jeśli teraz PiS zablokuje projekt obywatelski, w przyszłej kadencji, o ile opozycja wygra wybory, na pewno go wprowadzi.
W ostatnim budżecie obywatelskim białostoczanie wybrali do realizacji projekt, dzięki któremu kilka par z Białegostoku będzie miało sfinansowanych z budżetu miasta zabieg zapłodnienia pozaustrojowego. Więcej: Białostoczanie chcą dofinansowań do in vitro. Czy radni wprowadzą ogólnomiejski program?
ewelina.s@bialystokonline.pl