Do Polski wciąż napływają uchodźcy z Ukrainy
Od ponad miesiąca w Ukrainie toczy się wojna. Ponad 2,3 mln uchodźców przyjechało do Polski uciekając przed rosyjskim agresorem. Liczba ta stale rośnie.
- Od 34 dni na terenie Ukrainy mamy do czynienia z regularną wojną. Ta sytuacja jest nowa, także dla nas, dla Polski, sąsiada Ukrainy. Musimy sobie z nią radzić na bardzo różnych sytuacjach, w kwestiach związanych z pomocą humanitarną, ale też w kwestiach związanych z edukacją młodych ludzi, którzy z Ukrainy trafili do Polski - mówi wiceprezydent Białegostoku Rafał Rudnicki.
Podkreśla, że bardzo ważne jest teraz to, by wszyscy byli zgodni, współpracowali ze sobą, bowiem dla wszystkich jest to sytuacja nowa i dość trudna. Konflikty i wspólne oskarżenia oraz krytyka nikomu w tym wypadku nie służą.
- Powinniśmy wszyscy mówić jednym głosem, powinniśmy wszyscy wspólnie działać, by w odpowiedni sposób zaopiekować się tymi młodymi ludźmi, którzy przeżyli i przeżywają ogromną traumę związaną z funkcjonowaniem w zupełnie nowym miejscu. Traumę, związaną z tym, że byli i są ofiarami konfliktu zbrojnego. Dlatego z zaskoczeniem przyjmujemy fakt, że od kilku, kilkunastu dni miasto Białystok jest obiektem ataków ze strony wiceministra edukacji - pana Dariusza Piontkowskiego [zarzuca, że w Białymstoku jest za mało klas przygotowawczych tylko dla dzieci ukraińskich - red.]. W sytuacji, gdy potrzebna jest zgoda i współdziałanie wszystkich, by zaopiekować się w odpowiedni sposób dziećmi i młodzieżą, pan Piontkowski na konferencjach prasowych, na posiedzeniach komisji edukacji w sejmie czy chociażby wczoraj na komisji wspólnej rządu i samorządu terytorialnego po raz kolejny atakował rozwiązania, które zostały przyjęte w naszym mieście. To zaskakuje - dziwi się Rudnicki.
Jego zaskoczenie jest tym większe, że Białystok robi naprawdę dużo, dzieci z Ukrainy bardzo szybko trafiły do białostockich szkół, w ekspresowym wręcz tempie wydano dla nich książkę. Na bieżąco sytuacja jest konsultowana z nauczycielami i dyrektorami placówek oświatowych, by móc przygotować uchodźcom jak najlepszą ofertę.
- Uważamy, że te rozwiązanie, które wdrażamy w naszym mieście są rozwiązaniami właściwymi i wszyscy młodzi ludzie z Ukrainy, którzy do nas trafili są właściwie zaopiekowani - mówi Rudnicki. - Pan minister zapomina o bardzo ważnej rzeczy, że każdy samorząd ma własną specyfikę i na tym polega funkcjonowanie samorządów, że są w stanie reagować na sytuacje bezpośrednio u źródła i wdrażać takie rozwiązania, które są najlepsze w danej miejscowości - dodaje.
Przyznaje też, że dotychczas nie było żadnych rozwiązań dotyczących tego, jak radzić sobie z edukacją obcokrajowców w Polsce. A Białymstoku w szkołach podstawowych i ponadpodstawowych uczy się 2,5 tys. dzieci cudzoziemców.
- To pokazuje, że mamy jako samorząd wypracowane standardy i dobre praktyki i wiemy, jak sobie z tym tematem radzić. Staramy się więc w dalszym ciągu wprowadzać uczniów z Ukrainy do naszych klas. Uważamy, że na ten moment, to nie jest najlepsze rozwiązanie, by tworzyć jak najwięcej punktów przygotowawczych. W Białymstoku mamy 2 takie oddziały, w województwie 4, a przykładowo w Gdańsku, mieście większym, są 3. My nie chcemy rozwiązań narzucanych z góry, uważamy, że jako samorządowcy, nauczyciele, dyrektorzy, którzy mamy bezpośredni kontakt z uczniami, proponujemy dobre rozwiązania - wyjaśnia Rudnicki.
Prawie 800 ukraińskich uczniów trafiło do białostockich szkół
Na dzień dzisiejszy w białostockich szkołach jest 780 dzieci z Ukrainy: 207 w przedszkolach, 505 w szkołach podstawowych i 68 w ponadpodstawowych. Najwięcej jest ich w Szkole Podstawowej nr 4 (45 osób), w SP nr 2 (42 osoby), SP nr 26 (41 osób) i SP nr 34 (28 osób).
Rudnicki zapowiada jednak, że jako samorząd są gotowi do tworzenia oddziałów przygotowawczych. Jednak doświadczenie i wiedza jaką posiadają razem z nauczycielami i dyrektorami dowodzą, że obecna forma pomocy ukraińskim uczniom zdaje egzamin. Dzieci mogą korzystać z różnej formy pomocy, w tym z dodatkowych zajęć języka polskiego w szkole, w której rozpoczęły naukę. Mają też wsparcie psychologiczne.
Rudnicki przyznaje, że ataki, które są kierowane w stronę Białegostoku to jakieś często prywatne uprzedzenia, co jest jeszcze bardziej niezrozumiałe, bowiem wiceminister edukacji pochodzi z naszego miasta.
- Tworzenie tego typu klas to odizolowanie grupy uczniów z doświadczeniem migracji wpływa na odizolowanie się tych uczniów - mówi wiceprezydent. - Takie dzieci nie integrują się wówczas z innymi dziećmi, nie uczą się tak szybko języka polskiego, co nie wpływa na nich dobrze - argumentuje.
Jego słowa potwierdza dyrektor SP nr 26 Katarzyna Szostak-Król:
- Dzieci muszą intensywnie uczyć się języka, niweluje to barierę językową - mówi. W szkole, którą zarządza od dawna uczą się dzieci z innych krajów. Podkreśla, że dołączanie ukraińskich dzieci do polskich klas pozwala im naturalnie uczyć się języka - podczas codziennej komunikacji z kolegami i koleżankami.
- Na pewno minusem takiej klasy przygotowawczej będzie izolacja dzieci od środowiska przyjmującego - mówi Szostak-Król. Dodaje też, że to wszystko zależy jednak od dziecka. - Na dziecko z doświadczeniem migracji patrzy się różnych perspektyw. Podczas rozmów z rodzicami tych dzieci widać, jak otwarte jest dziecko, czy jest gotowe do włączenia się do procesu edukacyjnego. Ważne jest, by podejmować decyzje do jakiej klasy ma trafić dziecko z rodzicami, bo to oni najlepiej znają swoje dziecko - wyjaśnia.
Rudnicki zapewnia, że jeśli będzie potrzeba, to Białystok jest w stanie stworzyć od września nowe klasy przygotowawcze, apeluje jednak, by dokładnie rozważyć, czy faktycznie jest taka potrzeba. Najważniejsze w tym wszystkim są przecież dzieci.
justyna.f@bialystokonline.pl