Jarosław Grodzki z klubu radnych Tadeusza Truskolaskiego wyszedł z nietypową propozycją - chce, by pozwolić białostoczanom hodować pszczoły. Takie sygnały dochodzą od mieszkańców, w tym pszczelarzy. Już złożył w tej sprawie stosowną interpelację. W niej zasugerował, aby zmienić tak Regulamin utrzymania czystości i porządku na terenie Białegostoku, aby znalazł się w nim zapis zezwalający na stawianie uli w mieście.
Zdaniem radnego wystarczyłoby tylko określić minimalną wielkość działek, na których mogłyby pojawić się ule. Zaproponował też, by stawiano je w odległości minimum 10 m od granic posesji i od drogi publicznej albo na dachach budynków. Tak jest chociażby w Warszawie, gdzie "mieszkanie" pszczół znajduje się nawet na dachu Pałacu Kultury.
"Wprowadzenie pszczół do miasta powinno być odczytane jako kolejny krok w stronę dbałości o przyrodę Białegostoku, środowisko naturalne i naszych terenów zielonych" - napisał w interpelacji Jarosław Grodzki. Jak tłumaczy, przyczyni się to również do ochrony populacji pszczół, które uznaje się za gatunek zagrożony.
W 2014 r. w Warszawie zezwolono na hodowlę pszczół, wcześniej były traktowane, jak inne gospodarskie zwierzęta. Rok wcześniej podobną uchwałę podjęto w Łodzi. Co więcej, poza centrum tego miasta pozwolono hodować drób i króliki, a na obrzeżach nawet świnie czy krowy. Kilkaset miejskich uli funkcjonuje w Paryżu i Kopenhadze, podobnie jest w Bostonie.
Specjaliści twierdzą, że zmniejszanie się populacji pszczół dotyczy w większym stopniu wsi niż miast. Co ciekawe, owady z miast produkują więcej miodu. Na terenach zurbanizowanych jest mniej niż na wsi szkodliwych pestycydów, a lekkie pyłki transportuje komunikacja przejeżdżająca przez tereny zielone. Eksperci podkreślają też, że pszczoły pełnią rolę "filtratorów" - w swoim organizmie zatrzymają ewentualne zanieczyszczenia z miejskiego powietrza, które na pewno nie dostaną się do produkowanego przez owady miodu.
ewelina.s@bialystokonline.pl