Na początku maja sąd pracy orzekł na korzyść prezydenta Tadeusza Truskolaskiego w procesie, w którym walczył on o przywrócenie mu dawnego poziomu wynagrodzenia i odszkodowania ze względu na dyskryminację ze względów politycznych. W październiku bowiem rada miasta zdecydowała o obniżeniu mu pensji o 3,8 tys. brutto. Stroną w sporze przeciwko prezydentowi teoretycznie był urząd miasta, ale w rzeczywistości byli to radni PiS, którzy zdecydowali o obniżce. Zapowiedzieli oni już apelację od wyroku.
Pełnomocnik wolontariusz
Do sprawy odnieśli się radni z klubu Platformy Obywatelskiej, którzy razem z klubem Tadeusza Truskolaskiego stanowią opozycję w radzie miasta dla Prawa i Sprawiedliwości.
- Każdy w tym kraju ma prawo do godziwego wynagrodzenia, zgodnie z zakresem obowiązków, dlatego też bardzo krytycznie oceniamy sytuację tego konfliktu, ciągania się po sądach i myślimy, że mieszkańcy podobnie oceniają tę sytuację. Rada miasta została powołana do tego, żeby rozwiązywać problemy mieszkańców - mówi Maciej Biernacki (PO).
Pełnomocnikiem oskarżonych, zgodnie z wolą rady miasta, został Marek Chojnowski (PiS), podczas procesu pojawił się jednak także drugi z pełnomocników - Marcin Sutkowski - postać jawnie związana z Prawem i Sprawiedliwością, członek zarządu okręgowego partii i były radny powiatu sokólskiego. Radni Platformy zastanawiali się, kto drugiemu z prawników płaci, gdyż jego zatrudnienia nikt z nimi nie konsultował. Okazuje się jednak, że mecenas Sutkowski żadnego wynagrodzenia z racji reprezentowania rady nie pobiera.
- Sprawa jest przejrzysta - Marek Chojnowski, który został wybrany na pełnomocnika uchwałą rady, może sobie dobierać współpracowników w tej kwestii i zdecydował, że będzie to Marcin Sutkowski. Obaj jednak robią to nieodpłatnie - tłumaczy Mariusz Gromko, przewodniczący rady miasta.
Skończmy z nagonką
Platforma jednak uważa, że zatrudnienie drugiego pełnomocnika, głęboko związanego z PiS, świadczy o rozgrywce politycznej.
- Z informacji wynika, że pan Sutkowski jest bardzo mocno powiązany z Prawem i Sprawiedliwością. Zasiada w spółce Elewarr, pełni też funkcję w innych spółkach powiązanych z ministrem Jurgielem. Zastanawiamy się, czy nie wykonuje on jakiegoś zlecenia politycznego i czy nie wzmacnia to przeświadczenia, że cały ten proces nie ma nic wspólnego z rzetelną oceną pracy prezydenta, tylko jest nakierowany na stworzenie uszczerbku na wizerunku włodarza naszego miasta - argumentuje Maciej Biernacki i dodaje, że próby odwołania się od wyroku będą nie na miejscu.
- Nasi mieszkańcy mają dość. Zwyczajnie mają dość i chcieliby, żeby ten temat w końcu się skończył, żeby nie narażać nas jako miasta na kompromitację i koszty. Prawo i Sprawiedliwość ma szansę wyjścia z tego z twarzą. Mieszkańcy widzą, że tego typu działanie jest polityczną bijatyką - powtarza Maciej Biernacki.
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl