To jedna z najgłośniejszych spraw lat dziewięćdziesiątych. Jak ustalili śledczy, gang działał na Suwalszczyźnie od 1996 r. W ciągu kilku lat wiele osób dołączyło do organizacji przestępczej, byli tam także policjanci z suwalskiej drogówki. Zasada działania była prosta: w luksusowe auto delikatnie uderzało inne, niższej klasy. Skorumpowani policjanci spisywali protokół dodając uszkodzenia i w ten sposób wyłudzali pieniądze od firm ubezpieczeniowych. Mundurowi otrzymywali za jeden protokół 500 zł.
Skala procederu była bardzo duża. Możliwe, że było to nawet kilkaset sfingowanych stłuczek. Część oskarżonych osób przyznała się do winy i dobrowolnie poddała się karze. Resztą zajmie się suwalski sąd.
Główny oskarżony po dłuższym czasie także przyznał się do winy. W jego przypadku śledczy dopatrzyli się także innych przestępstw, m.in. przemytu ludzi przez granicę. Grozi mu nawet do 12 lat więzienia
Przed Sądem Okręgowym w Białymstoku toczy się proces 12 mężczyzn, oskarżonych o przerzucenie cudzoziemców przez granicę. Śledczy ustalili, że na czele grupy przestępczej stał 52-letni mieszkaniec Białegostoku. Niestety nie udało się ustalić ilu dokładnie ludzi zostało przerzuconych przez granicę. Straży granicznej udało się zatrzymać dwa takie transporty: w jednym było 30 cudzoziemców, w drugim 19. Za podróż każdy z nich płacił kilka tysięcy dolarów.
Przemytnicy mieli swoich pomocników, którzy sprawdzali czy na trasie nie ma policji lub straży granicznej. Grupa dała się złapać w sierpniu 2010 r. Oskarżeni nie przyznają się do winy. Po ostatniej rozprawie proces został odroczony do końca czerwca.
lukasz.w@bialystokonline.pl