Domowy pojedynek Jagiellonii z Legią nie był dla podlaskiego kibica łatwy do oglądania. Choć Żółto-Czerwoni bardzo szybko wyszli na prowadzenie, to jednak później na boisku dominowała tylko i wyłącznie drużyna z Warszawy. Ostatecznie białostoczanom udało się w hicie kolejki zremisować, ale widać było, że ekipa trenowana przez Bogdana Zająca nie funkcjonowała tak, jak należy. W środku pola ewidentnie brakowało Tarasa Romanczuka.
- W tygodniu Taras nabawił się urazu, który wyeliminował go z treningów na kilka dni. Jak długo potrwa jego absencja, czas pokaże. Miejmy nadzieję, że wróci najszybciej, jak to będzie możliwe. Myślę, że jeżeli chodzi o jego występ w najbliższym spotkaniu, może być to niemożliwe - oznajmił na pomeczowej konferencji prasowej trener Dumy Podlasia.
Jakby tego było mało, z układanki Zająca wyleciał jeszcze jeden zawodnik. Mowa tu o Cernychu, który przez kontuzję boisko stadionu miejskiego w Białymstoku opuścił w niedzielę (14.02) już przed przerwą.
- Jest to bardzo bolesny uraz. Nie wiem kto, ale wydaje mi się, że chyba Artur Jędrzejczyk, przypadkowo skoczył Fiedzi na mięsień Achillesa. To niebezpieczna kontuzja, miejmy nadzieję, że nie będzie to nic groźnego. Na ten moment nie wygląda to dobrze - dodał 48-letni opiekun Jagiellonii.
Niestety na tym kłopoty zdrowotne w żółto-czerwonym zespole się nie kończą. Cały czas do gry gotowy nie jest jeszcze Tomas Prikryl, a i Maciej Makuszewski nie znajduje się w pełni sił. Urodzony w Grajewie pomocnik w poprzednim tygodniu nie trenował z drużyną, dlatego podczas potyczki z Legią 31-latek usiadł na ławce rezerwowych.
Krótko mówiąc, przed sobotnim (20.02) starciem z Podbeskidziem Bogdan Zając, podczas zestawiania formacji pomocy, może mieć poważny ból głowy. Zwłaszcza, że naturalni zmiennicy kontuzjowanych piłkarzy - a więc Ariel Borysiuk czy Kris Twardek - wyjątkową formą w tym momencie nie grzeszą.
rafal.zuk@bialystokonline.pl