W zeszłym roku polski parlament przyjął zmiany w niektórych ustawach, mające wpływ na organizowanie tzw. budżetów obywatelskich. Wprowadzają one konieczność udostępniania takiego narzędzia mieszkańcom w miastach na prawach powiatu, ale też narzucają rozwiązanie pewnych kwestii. M.in. określają, że wysokość puli na budżet obywatelski nie może być mniejsza niż 0,5% wydatków budżetu danego miasta. Co jednak ważniejsze dla wnioskodawców, dają możliwość odwołania się od decyzji o odrzuceniu projektu czy zmniejszają ilość osób, które projekt muszą poprzeć.
Radni oddają pole?
Białostoccy urzędnicy przygotowali odpowiednią uchwałę, która dostosowuje zasady białostockiego BO do wymogów ustawy. Znalazł się w niej m.in. zapis o tym, że projekt musi uzyskać poparcie tylko dwóch osób. Ale pojawiły się też inne ustalenia, które nie wszystkim radnym się spodobały.
- Państwo radni z klubu z większościowego, jeśli zdecydujecie się na przyjęcie uchwały w takim kształcie, to w dużej mierze doprowadzicie do ograniczenia swoich kompetencji i przekazanie ich prezydentowi. Z jednej strony jest to niezrozumiałe, bo macie mandat społeczny, żeby stanowić prawo, a z drugiej naraża nas to, jako całą radę miasta, na uchylenie tej uchwały przez wojewodę – mówił radny Paweł Myszkowski (PiS) do przedstawicieli Koalicji Obywatelskiej.
Radny Myszkowski zaproponował poprawki do przedstawionej uchwały. Przede wszystkim pula na budżet obywatelski miałaby wynosić nie mniej niż 1% budżetu miasta. Poza tym zaznaczył także, że jeśli kategorii ma być więcej niż dwie wyróżnione w ustawie – czyli ogólnomiejskie i osiedlowe - to powinny być one ustanowione odgórnie przez radę miasta w procedowanej uchwale i stałe - a nie co roku zmieniane.
Tak samo powinien zostać potraktowany harmonogram poszczególnych etapów budżetu obywatelskiego. Przede wszystkim jednak radny miał uwagi co do działania instytucji zespołu opiniującego projekty i odwołania od jego decyzji. Bez sensu jest bowiem odwoływać się do prezydenta od decyzji zespołu powołanego przez prezydenta.
- Instancją odwoławczą jest prezydent, a w zespole powołanym przez prezydenta, jak pokazuje historia, większość będą mieli urzędnicy. Czyli od negatywnej decyzji "pośredniej" prezydenta wnioskodawca ma się odwoływać do prezydenta. Co wtedy usłyszy? Wiadomo, co... - zauważył Paweł Myszkowski i zaproponował, żeby skład zespołu był powołany przez radę i stanowiły go co najmniej: 4 osoby z organizacji pozarządowych, 4 radnych i 4 pracowników urzędu miejskiego.
Wszystko w granicach prawa
Przedstawiciele magistratu uważają jednak, że wszystkie zapisy w proponowanej uchwale mieszczą się w granicach prawa wyznaczonego przez ustawę, więc nie widzą podstaw, żeby cokolwiek zmieniać.
- W innych miastach tak to funkcjonuje, że odwołania są składane do prezydenta lub burmistrza, natomiast tę decyzję o rekomendowaniu do głosowania podejmuje zespół, który składa się z różnych przedstawicieli. Natomiast zgodnie z licznym orzecznictwem rada miasta jest organem stanowiącym, czyli ustanawiacie państwo, w jakich granicach to prawo powinno pójść, a nie ingerować w sam proces oceny i weryfikacji – odpowiadała na zarzuty Urszula Dmochowska, dyrektor Centrum Aktywności Społecznej, które koordynuje prace przy budżecie obywatelskim.
Jako autopoprawkę przedstawiciele magistratu wyprowadzili tylko zapis, że czas na poprawę błędnie złożonego wniosku będzie wynosił 7 dni, a nie jak pierwotnie proponowano - 3. Pozostałe poprawki Pawła Myszkowskiego zostały odrzucone przez większościową Koalicję Obywatelską w jednym głosowaniu.
Możliwe jednak, że uchwała jeszcze wróci na sesję, ponieważ teraz musi przejść ona przez wojewodę podlaskiego, do którego mają też trafić uwagi ze strony radnych PiS. W Polsce były już przypadki, że organ nadzorczy anulował uchwałę rady właśnie ze względu na scedowanie zbyt dużych kompetencji związanych z budżetem obywatelskim na prezydenta lub burmistrza danego miasta.
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl