O dietach radnych bez echa
W środę (5.10) rada miejska zajęła się sprawą obniżenia pensji prezydenta Białegostoku. Z takim pomysłem wystąpił w minionym tygodniu klub PiS. Jak wtedy tłumaczono, Tadeusz Truskolaski nie zasługuje, by jego wypłata była na najwyższym z możliwych ustawowo poziomów.
- Nie będzie to poważnie wyglądało, że prezydent 300-tysięcznego miasta, zarządzający ponad miliardowym budżetem ma wynagrodzenie na poziomie wójta Koziej Wólki - wniosek, by jednak tej uchwały nie podejmować złożył Zbigniew Nikitorowicz (PO).
Gdy głosami PiS został on odrzucony, Anna Augustyn w imieniu radnych PO i Klubu Tadeusza Truskolaskiego wyszła z pomysłem o obniżenie diet radnych. PiS jednak ten wniosek odrzucił, a przewodniczący Mariusz Gromko nie poinformował, ilu radnych tak zagłosowało.
Ostentacyjnie wyszli z sali
Gdy doszło do dyskusji nad obniżeniem prezydenckiej pensji, z sali obrad wyszedł sam prezydent, jego zastępcy, przedstawiciele jego klubu i klubu PO, a także urzędnicy. Zostało tylko 16 radnych - 15 z PiS i jeden Lewicy. To wystarczyło, by obradować.
- Rada miasta nie udzieliła absolutorium prezydentowi za 2014 i 2015 r. - główny powód obniżenia prezydenckiej pensji podawał szef PiS Mariusz Gromko, sugerując, że obniżka zmotywuje do lepszej pracy.
Gromko dodawał, że absolutorium to nie jedyny powód. Zwrócił uwagę, iż miasto nie przyciąga inwestorów, a wręcz przegrywa walkę o nich z takimi gminami jak Juchnowiec, Zabłudów czy Wasilków, gdzie przenoszą się białostockie zakłady.
- Zamiast wzmacniać departament inwestycji, prezydent tworzy departament propagandy sukcesu - mówił (to nawiązanie do zamienienia biura komunikacji społecznej w departament).
Potem niemal wszyscy przedstawiciele klubu PiS wystąpili z kilkuminutowymi uzasadnieniami, dlaczego wypłatę prezydenta należy obciąć.
- Nie ma promocji miasta na zewnątrz i ściągania inwestorów - twierdził Marcin Szczudło.
Dodawał też, że władze nadal nie radą sobie z przynoszącym roczne straty rzędu 4 mln zł stadionem.
- Prezydent spędza trzy dni w Brukseli, jeden na jakichś chałturach na uniwersytecie i jeden dzień ma dla mieszkańców - oburzał się Krzysztof Stawnicki na to, że Truskolaski nie jest na co dzień dostępny w urzędzie miejskim. Twierdził nawet, że poświęca na pracę tam tyle czasu, jakby był zatrudniony na 1/8 etatu.
Konrad Zieleniecki narzekał na bałagan urbanistyczny i "patologiczne relacje na styku urzędniczo-deweloperskim", Zbigniew Brożek na odkładaną realizację hali widowiskowo-sportowej, Tomasz Madras na nie wykonywanie inwestycji w terminie, a Agnieszka Rzeszewska na zaniedbania w edukacji.
Portfel chudszy o 3600 zł
Na nieco odmienny głos zdobył się pozostający na sali obrad radny Lewicy Wojciech Koronkiewicz:
- Te zarzuty może są słuszne, ale czy obniżenie wynagrodzenia prezydenta miasta to poprawi? - pytał.
Ostatecznie tylko Koronkiewicz nie głosował za uchwałą obniżającą pensję Tadeuszowi Truskolaskiemu. Radni PiS jednogłośnie zagłosowali "za".
W uchwale ustalającej poziom wynagrodzenia prezydenta zapisano, że jego podstawa wyniesie 5200 zł, a dodatek funkcyjny 1100 zł - oba składniki pensji obniżono o 1000 zł. Na ich podstawie wylicza się też inne składowe wypłaty, więc prezydent będzie zarabiał w sumie o około 3600 zł mniej. Do tej pory jego wypłata sięgała 13000 zł.
Tadeusz Truskolaski komentował cięcie jego pensji jako sprawę polityczną.
ewelina.s@bialystokonline.pl