Rutkowski, od 3 lat pełniący funkcję prezesa zarządu PKS Białystok złożył do Rady Nadzorczej wniosek o zawieszenie go w funkcji prezesa zarządu PKS.
- Pomimo licznych próśb o prowadzenie rozmów, spotkania nie dochodziły do skutku. W związku z żądaniami strony protestującej, że to ja jestem przeszkodą do prowadzenia tych rozmów, nie widzę innej możliwości jak zwrócić się o zawieszenie - oficjalnie poinformował Rafał Rutkowski. - Mam nadzieję, ze skłoni to załogę do podjęcia rozmów i do powrotu do pracy - dodał.
Rada nadzorcza, zgodnie z regulaminem spółki, nie może obradować nad tym wnioskiem wcześniej niż w środę rano. Jej członek, Andrzej Jackiewicz, na bieżąco komentował, że nic nie stoi na przeszkodzie, by tego wniosku nie przyjąć. Wszystko wskazuje na to, iż prezes zostanie zawieszony, ale na jak długo - dowiemy się za 2 dni.
Sam Rutkowski pytany dlaczego nie podał się do dymisji, a wnioskuje jedynie o swoje zawieszenie, mówi, że nie widzi ku powodu do takiego posunięcia.
- Ja nic nie mam sobie do zarzucenia - tłumaczy i dodaje, że to on w ciągu ostatniego roku doprowadził do tego, iż spółka zwiększyła przychód o 2 mln zł, a pracownicy ostatnio otrzymali 90 zł podwyżki co stanowi 4% wynagrodzenia.
Tymczasem posunięcie prezesa nie zadowala strajkujących związkowców.
- Dążymy tylko do jednego: spełnienia warunku nie finansowego, a personalnego - odwołania członków zarządu - mówi Henryk Wojtach, przedstawiciel strajkujących w PKS-ie. Jak dodaje, strajk generalny nie zakończy się dopóki zarząd nie zostanie odwołany. Samego zawieszenia strajkujący nie chce komentować.
W niedzielę na swoje życie, w autobusie PKS-u, targnął się jeden ze związkowców (Zakład Medycyny Sądowej zakończył już sekcję zwłok wykluczając udział osób trzecich w tragedii). Załoga teraz strajkuje z czarnymi wstążkami.
W poniedziałek wspólne stanowisko w sprawie strajku zajmie sejmik województwa.