W styczniu 2012 r. na jednej z białostockich stacji benzynowych spotkali się dawni znajomi: oskarżony policjant Wojciech B., który był dyżurnym Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku oraz laweciarz Wojciech S. Mężczyźni rozmawiali o swojej pracy i podczas następnego spotkania doszło do porozumienia.
Układ był prosty: policjant na służbie miał dzwonić do Wojciecha S., zanim jeszcze wyśle patrol na miejsce i mówić, gdzie jest doszło do stłuczki, a ten wysyłał lawetę. Dzięki temu zajmujący się holowaniem aut mężczyzna był bezkonkurencyjny na rynku. W zamian za informacje, policjant otrzymywał pieniądze. Było to 50 zł za holowane auto. Jak wyliczyli śledczy, Wojciech S. dał Wojciechowi B. pieniądze co najmniej 17 razy na łączną kwotę minimum 5 tys. zł. Układ działał do października 2013 r.
Mężczyźni byli dobrze zakonspirowani. Dzwonili wyłącznie z telefonów na kartę, często zmieniając numery. Jak ustaliła prokuratura, laweciarz miał aż 25 telefonów i 45 różnych numerów, a do wymiany informacji doszło 500 razy.
Policjant na początku śledztwa przyznał się do winy, a później zmienił zdanie. Twierdzi, że przekazanie informacji to tylko koleżeńska przysługa, a pieniądze były pożyczane i zwracane. Wojciechowi S. grozi 10 lat pozbawienia wolności. Z kolei laweciarz chce dobrowolnie poddać się karze. Mężczyzna w porozumieniu z prokuratorem ustalił karę 2 lat więzienia z warunkowym zawieszeniem oraz grzywnę 6 tys. zł.
lukasz.w@bialystokonline.pl