Podlasie edukuje filmowo

2021.03.07 20:21
"Filmowe Podlasie edukuje!" zaatakowało w Klubie Fama w niedzielę. Było to nad wyraz ciekawe zestawienie filmów młodych, podlaskich twórców.
Podlasie edukuje filmowo
Fot: Anna Kulikowska
Od lewej: Joanna Rafalska, Magdalena Wysocka, Joanna Zubrycka, Julia Sacharczuk, Piotr Dylewski

Filmowe Podlasie edukuje! to cykliczne spotkania, łączące zajęcia teoretyczne i warsztatowe, dzięki którym osoby zainteresowane tworzeniem filmów mogą liczyć na ciekawą i długofalową formę edukacji. To dobry wstęp do samodzielnego kręcenia filmów lub dalszych poszukiwań edukacyjnych w tym temacie. Ostatnia edycja trwała od października 2020 roku, z uwagi na pandemię prace były prowadzone i stacjonarnie, i online. Opiekunem był tym razem Piotr Dylewski, reżyser pochodzący z Białegostoku. Efekty warsztatów można było obejrzeć w niedzielne popołudnie.

"Domu mój", czyli o tożsamości i prawdach rodzinnych

Jako pierwszy film zaprezentowano „Domu mój” Julii Sacharczuk. To trwający 12 minut film z głębokim przesłaniem. Oto gdzieś na podlaską wieś wraca młoda dziewczyna - Justyna. Widzimy ją, jak idzie wiejską drogą, taszcząc ze sobą walizkę. Można po jej ubraniu poznać, że przyjechała skądś "ze świata". Wchodzi na podwórko domostwa, znajduje klucz pod doniczką i przekracza próg starego domu. Czuje się tu jak u siebie. Zagląda do szafy, przymierza starą biżuterię. Chata jest opuszczona. Nikogo w niej nie ma, oprócz głównej bohaterki. Po chwili wchodzi do niego dziewczyna, bardzo podobna z twarzy do Justyny, jednak ubrana jest zdecydowanie inaczej. Sweter, spódnica, płaszcz – domyślamy się, że pochodzi ze wsi. Okazuje się, że kobiety są siostrami, a przebywają w starym domu po swojej babci Soni. Można wyczuć między nimi pewne napięcie. Marta, bo tak ma na imię druga z sióstr przekazuje głównej bohaterce papiery, z których wynika, że chce wraz z mężem Józkiem przejąć domostwo. Rozpala w kaflowym piecu, gdy sięga po drewno znajduje tajemniczą szkatułkę. A w niej papiery, które odkrywają prawdziwe pochodzenie babci, a przez to i kobiet.

Po filmie był czas na rozmowy z twórczyniami obrazu. Okazuje się, że reżyserka i scenarzystka "Domu mój" miała babcię – Ninę, która mieszkała w Milejczycach na Podlasiu. Film kręcono właśnie w jej prawdziwym domu. Zdjęcia zrealizowano właściwie w 20 h, odtwórczyniami głównych ról była Julia Sacharczuk właśnie i jej rodzona siostra. W filmie duży nacisk położono na kostiumy, które były odzwierciedleniem światów, z jakich pochodzą bohaterki. Za nie odpowiadała Magdalena Wysocka. Zdjęcia robiła Joanna Rafalska, montaż i światła Krzysztof Wojciech Wróbel.

Film kończy się niezwykłą pieśnią, napisaną i skomponowaną specjalnie do tego obrazu. Film krótki, ale przejmujący, o poszukiwaniu prawdziwej tożsamości, o korzeniach, o powrotach do tego, co jakby już przeminęło, a jednak trwa nadal w krajobrazie i bliskich ludziach.

Obce galaktyki tak dziś obecne

Jako drugi efekt warsztatów zaprezentowano klip do utworu Miss God, który został zrealizowany metodą poklatkową przez Joannę Zubrycką, czyli Miss God. Tutaj za scenariusz, zdjęcia, montaż, reżyserię odpowiadała Zubrycka, drugim operatorem był Amadeusz Janowicz, pomoc na planie: Daria Sienkiewicz, Małgorzata Klimowicz, a techniką zajęła się Maja Zińczuk. "Zmierzam", bo taki jest tytuł piosenki świetnie współgrał z obrazem. Przemawiał przez odrealniony, kosmiczny obraz, gdzie fantazja spotyka się z techniką. Sama Miss God tak mówi o tym kawałku:

- Ten utwór to wiadomość, aby być bardziej świadomym swoich myśli i pomysłów, które szybko przejawiają się w naszej rzeczywistości. Prowadzi do uwierzenia w swoje doświadczenie i korzystania z intuicji, nawet jeśli wydaje się ona irracjonalna, pomaga odnaleźć związek z naszą podświadomością i wyraźnie zobaczyć, jakie są nasze cele i misje.

Szalona podróż w głąb siebie

Zwieńczeniem całego pokazu był film Piotr Łozowika "Bierz to dzieciak" ze świetną rolą Rafała Pietrzaka i muzyką Macieja "Łoś" Niemczynowicza.

To film drogi. Oto warszawski youtuber Robert niebawem ma wziąć ślub. Jego drużba i kompan wyprawia mu wieczór kawalerski w Białymstoku (choć początkowo twierdzi, że jadą na Białoruś). Jednak widzimy, jak Robert budzi się poobijany, w stroju zwierzaka na przystanku we wsi Kożyn na Podlasiu. Jak się tam znalazł? O tym dowiadujemy się z jego reminiscencji. Opowieść wraz z bohaterem prowadzi nas przed podlaskie drogi, pola i wsie. Robert spotyka różne osoby, a nawet stracha na wróble. Śpi w starych, opuszczonych budynkach. Z obitą twarzą staje się postrachem wiejskich dzieci. Szuka tak naprawdę siebie. Możemy się dowiedzieć, że ojca nie znał, a w Warszawie prowadził puste, hulaszcze życie człowieka sukcesu. Gdy dociera do wsi, w której mieszkańcy mówią "po swojomu", jeden z nich rozpoznaje w nim swego krewnego. Film traktuje o zderzeniu zachodu ze wschodem, jest pewnym hołdem złożonym temu, co prawdziwe, co łączy, a co jest najbardziej wartościowe.

Po pokazie filmu można było porozmawiać z jego twórcami. Okazuje się, że film kręcono w ciągu kilku wakacyjnych dni. Budżet był niewielki, a wszyscy zaangażowani realizowali go po godzinach swojej pracy. Na pytanie czy twórcy zazdroszczą innym milionowych wyświetleń na YouTube, padła odpowiedź: - Film powstał z miłości do Podlasia, nie z chęci zysków. Liczy się w nim metafizyka.

Anna Kulikowska
24@bialystokonline.pl

1766 osób online
Wersja mobilna BiałystokOnline.pl
Polityka prywatności | Polityka cookies
Copyright © 2001-2024 BiałystokOnline Sp. z o.o.
Adres redakcji: ul. Sienkiewicza 49 lok. 311, Białystok, tel. 85 746 07 39