- Radny rozpoczynał karierę w naszym klubie, cieszymy się, że wrócił do nas. Mógł zrobić to wcześniej, ale lepiej późno niż wcale - mówi o przejściu Marcina Szczudło przewodniczący klubu PiS w białostockiej radzie miasta Mariusz Gromko.
Klub PiS przyjął Szczudłę w swoje szeregi w środę. Głosowanie w tej sprawie nie było jednogłośne, ale nie było też głosów przeciw. Po tym transferze PiS będzie miał aż 15 radnych.
- Byłem członkiem-założycielem Prawa i Sprawiedliwości. Zawsze, jeśli chodzi o poglądy, czułem się pisowcem na wygnaniu - tłumaczy swoją decyzję Szczudło. - Ja byłem zwolennikiem, by ściślej współpracować z większościowym PiS-em. Jeśli chce się robić więcej dla naszego regionu, trzeba też współpracować z rządem. Nigdy nie krytykowałem rządu PiS.
Jak twierdzi, zawiódł się na radnych Tadeusza Truskolaskiego. Inaczej sobie wyobrażał działalność w prezydenckim klubie, zgłaszał uwagi co do jego pracy (pozostali radni oświadczyli, że tak nie było: Zdradzeni "Truskolascy": Szczudło powinien zrezygnować z mandatu radnego).
- Musieliśmy przyklepywać decyzje prezydenta. Klub prezydencki jest mocno ograniczony. Ja sobie wyobrażałem, że będziemy siadać wspólnie do pomysłów - przypomina.
Dodawał też, że projekty uchwał stawały od razu na sesji, więc jako przedstawicielowi klubu prezydenta trudno mu było je krytykować. Forsowanie pomysłów w urzędzie też było trudne.
- Nieraz mieliśmy mniej do powiedzenia niż klub PiS - narzeka.
Szczudło zaprzecza, że do przejścia do PiS ktoś go namawiał (np. Jacek Kurski, z którym się zna) - sam się na to zdecydował. Jeśli chodzi zaś o przyznanie mu jakiegoś ze stanowisk, tak chętnie teraz rozdawanych przez rządzących, poinformował, że otwiera własną działalność gospodarczą.
Marcin Szczudło zasiada, wybrany jako przedstawiciel klubu Truskolaskiego, w prezydium rady miasta. Czy będzie musiał zrezygnować z tej funkcji na rzecz radnego z prezydenckiego klubu - ta sprawa ma być poruszona na sesji.
Szczudło na razie pozostaje bezpartyjny.
ewelina.s@bialystokonline.pl