- Jeśli obecny pan wicemarszałek Maciej Żywno chce odpolityczniać urząd marszałkowski, to nie musi czekać do wyborów. Proponuję, by od poniedziałku rozwiązał umowy o pracę ze wszystkimi pracownikami gabinetów politycznych. Nie słowa a czyny. Po co czekać z czymś, co można zrobić od razu? Niech pan Żywno zacznie od siebie. Mówimy: stop hipokryzji! - apeluje kandydat na posła Karol Tylenda.
Politycy Prawa i Sprawiedliwości podkreślają, że koszty utrzymania urzędu marszałkowskiego w 2008 r. wynosiły 25 mln zł. Obecnie koszt ten jest ponad trzykrotnie wyższy. Ich zdaniem Platforma Obywatelska wprowadziła do urzędu marszałkowskiego gabinety, w których zatrudnieni są ludzie z nadania politycznego, którzy zajmują się nie urzędową pracą, a jedynie "pilnują interesu partii, która urzędem kieruje".
- Teraz koszt utrzymania urzędu marszałkowskiego waha się w granicach 80 mln zł. Proszę sobie wyobrazić, ile za to można kupić sprzętu medycznego, wybudować dróg czy dać chociażby podwyżki pielęgniarkom – mówi Tylenda.
PiS apeluje, by zatrudniać ludzi zgodnie z ich kompetencjami i umiejętnościami. Są oburzeni działaniami polityków PO, którzy jak mówią, zatrudniają członków własnej partii oraz członków najbliższej rodziny.
- Wystarczy chociażby spojrzeć na Podlaski Zarząd Dróg Wojewódzkich, gdzie CBA wyjaśnia głośną sprawę zatrudniania nawet na stanowisko zwykłego referenta – dodaje kandydat na posła.
justyna.f@bialystokonline.pl