W kotłowni drewnianego domu wybuchł pożar. Na szczęście, choć na co dzień mieszkała tam pięcioosobowa rodzina, tej tragicznej nocy na miejscu był jedynie Piotr, któremu finalnie nic się nie stało. Jego żona wraz z dziećmi nocowała akurat u rodziny.
Gospodarza nad ranem obudziło, jak sam wspomina, "dziwne przeczucie". Gdy wszedł do wspomnianego wcześniej pomieszczenia, buchnął na niego ogień. Mógł jedynie ratować się, uciekając.
- Szwagierka do mnie zadzwoniła, że płonie dom, nawet nie pamiętam jak pokonałam drogę do domu, który płonął, a który z mężem budowaliśmy od podstaw - opowiadała pani Edyta w rozmowie z Polskim Radiem Białystok.
Dom był dorobkiem życia Piotra i Edyty. Teraz jest doszczędnie zniszczony. Rodzina oraz sąsiedzi małżeństwa robią, co mogą, aby pomóc rodzicom trójki dzieci, którzy zostali bez dachu nad głową.
Straty oszacowano na 200 tys. zł i dokładnie na taką sumę organizowana jest zbiórka.
Więcej informacji: Na pomoc pogorzelcom!
24@bialystokonline.pl