Szef Jagi nagina fakty?
Jagiellonia to jedno z największych dóbr Białegostoku. Piłkarski klub promuje miasto, zapewnia mieszkańcom rozrywkę, a także przynosi stolicy Podlasia zyski. Na tym, by Jadze wiodło się jak najlepiej, wszystkim osobom związanym z Białymstokiem powinno zatem teoretycznie zależeć, ale zdaniem prezesa Dumy Podlasia - Wojciecha Pertkiewicza - nie do końca tak jest. Od dawna sternik żółto-czerwonego klubu mówi bowiem, że umowa wynajmu stadionu miejskiego została skonstruowana w sposób bardzo dla Jagiellonii niekorzystny, dlatego tym razem zespół z północno-wschodniej Polski postanowił nie przystawać na przedstawione warunki i oferty na wynajem stadionu nie złożył, zwłaszcza, że w nowej propozycji umowy nie zaszły praktycznie żadne zmiany. Pertkiewicz zaznacza, że roczny koszt korzystania z piłkarskiego obiektu na obecnych zasadach to ok. 3 mln zł. Warto jednak dodać, że klub jednocześnie nie ma żadnego zysku ze skyboxów czy cateringu, a na dodatek często musi odpowiadać za czyjeś grzechy, czyli np. za słabą jakość jedzenia na stadionie.
W Jagiellonii postanowiono powiedzieć więc "dość", a do walki o lepsze warunki wynajmu dołączyli także kibice, którzy bez owijania w bawełnę mówią, że Duma Podlasia jest wręcz przez Spółkę Stadion Miejski okradana. Władze Spółki z odpowiedzią na postawione zarzuty nie czekały zbyt długo i wydały w tej sprawie specjalny komunikat.
- Ubolewam nad tym, że prezes klubu pan Wojciech Pertkiewicz posuwa się do kłamstwa, by wymusić na miejskiej Spółce działania polegające na nieuprawnionym wspieraniu prywatnej firmy przy jednoczesnym działaniu na niekorzyść Spółki, co grozi zarzutami niegospodarności - informuje Adam Popławski, prezes Spółki Stadion Miejski.
O zmianach nie ma mowy
W dalszej treści Adam Popławski dodaje, że Jagiellonia chce zapłacić za wynajem stadionu niemal dwa razy niższą kwotę niż dotychczasowa i gdyby przystał on na wszystkie postulaty klubu, to Spółka musiałaby dopłacać do gry Żółto-Czerwonych na stadionie 1,5 mln zł. Prezes Spółki Stadion Miejski zaznacza też, że nie ma możliwości odbywania przez drużynę większej liczby treningów na płycie głównej, bo grozi to uszkodzeniem murawy i jej wymianą, a ponadto Adam Popławski odpiera zarzuty w kwestii cateringu. Jednocześnie deklaruje on, że zmiana zasad wynajmu obiektu nie jest możliwa.
- Zasady współpracy między klubem a stadionem miejskim zostały wypracowane jeszcze w 2014 r. Niestety aktualnie proponowane przez Spółkę warunki są jedynymi, które możemy zaproponować klubowi. Nie mamy możliwości jakiejkolwiek zmiany tych zasad - stanowczo zaznacza Popławski.
Krótko mówiąc, władze stadionu nie mają sobie nic do zarzucenia, informują, że więcej dla Jagiellonii zrobić nie mogą i dają do zrozumienia, że skoro przez blisko 10 lat dało się na obecnych warunkach współpracować, to da się tak żyć również w najbliższym czasie. Niestety borykająca się z problemami finansowymi Jagiellonia nie może zgodzić się na zasady Spółki, a to oznacza, że mamy negocjacyjny klincz. Jeżeli obie strony nie dojdą do porozumienia, to Duma Podlasia będzie musiała z Białegostoku się wyprowadzić, a domowe mecze rozgrywane w Warszawie lub Lublinie byłyby wizerunkową klapą przede wszystkim nie dla klubu, a dla miasta.
rafal.zuk@bialystokonline.pl