Lowlanders pokazali, że drzemie w nich spory potencjał, ale nie potrafili grać na najwyższych obrotach przez cały mecz. Nie pomogła nawet słabsza postawa ataku Panthers, który szczególnie w drugiej kwarcie nie prezentował się dobrze.
- Świetnie rozpoczęliśmy i szybko zdobyliśmy przyłożenia. To na nas źle zadziałało i drużyna niepotrzebnie się rozluźniła. Popełnialiśmy błędy, faule i straty, które Lowlanders wykorzystali. Później wróciliśmy do rytmu i udało się wygrać. Za tydzień jedziemy do Gdyni po zwycięstwo. Nie będziemy kalkulować. Na tym etapie nie ma miejsca na pomyłki - zapowiedział Jakub Głogowski, prezes Panthers Wrocław.
- Od samego początku planowaliśmy wystąpić w częściowo rezerwowym składzie. Nie chcieliśmy forsować najlepszych zawodników przed półfinałem, ale przebieg spotkania pokazał, że mamy szansę. Podjęliśmy walkę, ale marzenia o wygranej pogrzebał przechwyt Alaeze w czwartej kwarcie. Wynik niezły i zawsze będę powtarzać drużynie, że gra z Panthers czy Seahawks Gdynia to także nauka prawdziwego futbolu. Dość grania z kelnerami, trzeba również wygrywać z potentatami. Za tydzień będę trzymać kciuki za Panthers. Jeśli wrocławianie wygrają w Gdyni, to w półfinale zmierzymy się z Seahawks. Mamy z nimi rachunki do wyrównania – powiedział Rafał Bierć, prezes Primacol Lowlanders Białystok.
Kolejny mecz Lowlanders rozegrają 2 lub 3 lipca w półfinale. Rywalem białostoczan będą Panthers Wrocław lub Seahawks Gdynia. Z kolei Pantery 18 czerwca zagrają w Gdyni z Seahawks. Ten mecz wyłoni zespół, który z "jedynką" przystąpi do play-off.
Panthers Wrocław - Primacol Lowlanders Białystok 37:14 (21:0, 0:7, 0:7, 16:0)
blazej.o@bialystokonline.pl