Budżet to przy tym nic
Na zakończenie pracy w 2019 roku w Radzie Miasta Białystok szykuje się kilka istotnych decyzji. Paradoksalnie najmniej emocjonującą wydaje się być ta dotycząca przyjęcia uchwały budżetowej, która nie zmieni się szczególnie w stosunku do pierwotnego projektu. Nawet jeśli prezydent wprowadzi poprawki zgłoszone przez radnych albo sami je oni przegłosują, to jest ich raptem kilkanaście na niewielkie - w skali całego budżetu - kwoty.
Zdecydowanie ważniejszy, także z punktu widzenia mieszkańców, jest punkt dotyczący zmiany ceny biletów komunikacji miejskiej. Urząd miasta chce je podnieść, żeby mniej dokładać do funkcjonowania komunikacji w przyszłych latach. Co ciekawsze, zdaniem przedstawicieli magistratu, pośrednio dzięki podwyżkom, więcej osób powinno zacząć w przyszłości korzystać z komunikacji, bo przecież środki z podwyżki biletów mają iść na odnowienie taboru i ogólnie okołokomunikacyjne inwestycje.
Mieszkańcy są raczej innego zdania, podobnie jak radni Prawa i Sprawiedliwości, którzy apelowali, żeby cen nie podnosić. Szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę, że bilet normalny, jednoprzejazdowy ma być droży o 1,20 zł i kosztować 4,00 zł. Wzrosną ceny wszystkich biletów, zmienią się również ich rodzaje – nie będzie np. 20-minutowych, wieloprzejazdowych biletów. Miasto rakiem, zanim jeszcze sprawą zajęto się na sesji, wycofało się z rozgraniczenia jeżdżących na białostoczan i niebiałostoczan, różnicując ceny przeznaczonych dla nich biletów okresowych. Przygotowano już autopoprawkę, która usuwa twór, jakim był "bilet białostoczanina" i ujednolica dla wszystkich ceny na bilety miesięczne (normalny 100 zł), 30-dniowe oraz 3-miesięczne.
Gorący opłatek
Jeśli jednak urząd miasta wierzy w to, że ta kosmetyka sprawi, że mieszkańcy przychylniej spojrzą na te podwyżki, władze mogą srogo rozczarować się i niewykluczone, że część tych niezadowolonych przyjdzie swoje uwagi przedstawić już na poniedziałkowej sesji. Radni mają tego dnia zaplanowany opłatek, wątpliwe jest jednak, żeby atmosfera była świąteczna. Szczególnie że to niejedyne i nieostatnie podwyżki, jakie miasto zapewnia. Nie tak dawno zatwierdzono wzrost stawek od podatku od nieruchomości czy podniesiono ceny w Strefie Płatnego Parkowania, które mają zacząć obowiązywać w następnym roku, a na tej samej sesji co bilety, dorzucą jeszcze wyższe ceny za odbiór odpadów.
Przedstawiciele magistratu tłumaczą wszystkie zwyżki tym, że dawno nie podnoszono żadnych opłat, a następny rok będzie trudny ze względu na to, że budżet stracił przez reformy rządu obcinające podatek PIT. Oczywiście zablokować mogą to jeszcze radni, tyle że większość w radzie ma Koalicja Obywatelska, która nie zamierza wchodzić w paradę prezydentowi.
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl