Jak sami mówią, koncertują średnio co dwa lata. Jednak kontaktu z publicznością, poczucia humoru i dystansu, nie społecznego, ale do siebie, mogą im pozazdrościć najwięksi wyjadacze scen.
Zespół zagrał w składzie Krzysztof Gregorkiewicz – wokal, Paweł Szucher Szuszkiewicz – gitara, Paweł Muzzy Mikosz – gitara basowa, Mirek Kozioł – perkusja.
W swoich kompozycjach bluesowo-rockowych połączyli liryzm z mocniejszym dźwiękiem. Dojrzałe teksty o życiu i tym, co najważniejsze, o tęsknotach, miłości oprawione w brzmienie instrumentów, skłaniały do refleksji.
Niezwykłe było to też, że publiczność żywo reagowała na muzyków. Komentowała, wchodziła z nimi w dialog. Sprawiało to wrażenie, jakby spotkali się starzy znajomi, którzy może i po raz ostatni mają możliwość obcowania ze sobą.
Na koniec Bracia i Siostry wykonali piosenkę, którą zadedykowali wszystkim ofiarom pandemii. Dotyczyła ona śmierci i spraw ostatecznych. Chwyciła za serca, wzruszyła i zrobiło się po prostu rzewnie. B&S dostarczyli ogromnych emocji, a fakt, że następnego dnia cały kraj ma być objęty lockdownem, spowodował, że prawie każdy słuchacz czerpał z koncertu jak najwięcej.
24@bialystokonline.pl