Karnawał to czas, w którym symbolicznie następuje odwrócenie ról. To pewien "świat na opak". Kiedyś przebierano się, mężczyzna stawał się kobietą, w zapustowych pochodach obecny był diabeł, anioł i wszelkiej maści przebierańcy.
We wtorkowy wieczór, w którym przypadały ostatki, można było bawić się w tak odległych zdawałoby się od siebie rytmach. W restauracji Cechowa trwała Tango Milonga, czyli zabawa taneczna w trakcie której tańczy się tango argentyńskie. Słowo to oznacza również, obok tango i tango walc, jeden z podstawowych rodzajów tego tańca. Jak mówiła Katarzyna, która od kilku lat już tańczy ten rodzaj tańca - tango jest wielowymiarowe. Rządzi się pewnymi zasadami. To taniec pełen pasji, namiętności, niezwykle elegancki. Pary na parkiecie w Cechowej tańczyły w rytm pulsujących tang argentyńskich, tang nuevo i przedwojennych tang polskich.
A komu było mało ostatkowej zabawy, mógł przenieść się "po sąsiedzku" do Zmiany Klimatu. To tutaj Kapela Batareja z niesamowitą energią przygrywała do tańca melodie tradycyjne. Co ważne, muzycy zadbali o każdy szczegół, przebierając się w ciekawe stroje. Nagle Mateusz Tymura czy Zbyszek Rusiłowicz stali się kobietami, w ten sposób celebrując dawne zwyczaje ostatkowe, gdy można było bawić się kulturowymi konwenansami. Polki, walczyki, mazurki, kujawiaki, tańce żydowskie i inne rozbrzmiewały w Zmianie Klimatu, porywając do zabawy tłumy zgromadzonych osób.
Tango i polskie tańce tradycyjne w jeden wieczór stały się sobie bliskie, gdy szaleństwo końca karnawału spowodowało międzygatunkowe porozumienie różnych światów.
anna.kulikowska@bialystokonline.pl