Jak zaczęła się Twoja przygoda z piłką nożną?
W sumie to jak każdego młodego chłopaka. Gdzieś tam od "szczeniaka" grałem sobie w Promieniu Mońki i tyle.
Zdarzyło Ci się grać w piłce seniorskiej?
Tak, trochę grałem w klasie okręgowej, IV lidze, potem jednak praca zawodowa i studia nie pozwalały mi na uczęszczanie na treningi i na mecze, więc siłą rzeczy to wszystko się rozeszło.
Kiedy zacząłeś już pracę jako trener?
Najpierw pomagałem dla Tomka Zdańskiego, który był takim moim pierwszym poważnym nauczycielem. To właśnie z niego brałem przykład, ale i z mojego ojca, który wiecznie grał w piłkę nożną. W Mońkach pojawiła się szansa prowadzenia jednej z grup młodzieżowych, a ja sam po maturze zrobiłem kurs instruktora piłki nożnej, no i wtedy zacząłem w to się bawić. Po trzech latach prowadzenia męskiej drużyny, przestało mi się z nimi układać, jakoś sam nie czułem tego i zrezygnowałem z tego zespołu. Po jakimś czasie okazało się, że jeden z nauczycieli jeździł na zawody sportowe z dziewczynkami i ja zostałem w to trochę wkręcony. Przypatrywałem się temu wszystkiemu, aż w końcu samodzielnie prowadziłem zajęcia.
Kto był inicjatorem założenia żeńskiej drużyny w Mońkach?
W zasadzie to była inicjatywa moja i Arka Studniarka.
Od ilu lat istnieje piłka nożna w Mońkach?
Od około 8 lat, ale przez pierwsze cztery, było to na zasadzie "suchych treningów". Czasem wyjeżdżaliśmy na jakieś turnieje, czy to na orliku, czy też na hali, ale było to luźne granie. Po upływie tych czterech lat postanowiliśmy, że założymy piłkę nożną kobiet w mieście i przy współpracy z podlaskim i warmińsko-mazurskim związkiem piłki nożnej stworzyliśmy III ligę kobiet.
Z roku na rok idzie wam coraz lepiej. Teraz Eko-sport MOSiR Mońki zaliczył awans do II ligi. Na starcie macie już dwie wygrane. Spodziewałeś się tak dobrego początku?
Czy się spodziewałem? Na pewno chciałem, żeby tak się stało, ale było to chyba bardziej w formie życzeń i głębokich marzeń. Sporo osób jest przy tej drużynie, ale wydaje mi się, że to ja znam ją najlepiej. Wiem, jakie są jej mocne i słabe strony, i wierzyłem w ten zespół. Dziewczyny z tego zespołu dają z siebie wszystko w każdym meczu. Teraz z przyczyn osobistych nie mogłem uczestniczyć w spotkaniu wyjazdowym, w którym graliśmy z Pelikanem Łowicz. Chyba nikt się nie spodziewał, że wygramy z tak silnym rywalem, a jednak udało się.
Czy piłkarki z Moniek są już "podkradane" do innych klubów?
Nie, jeszcze nie. Spotkałem się z takim określeniem, że to my zabieramy innym drużynom zawodniczki, z czym ja się w ogóle nie zgadzam. Są u nas cztery dziewczyny ze Szczuczyna, ale tak naprawdę to one do nas się zgłosiły i chciały grać w naszej ekipie. Ja osobiście w żadne podbieranie się nie bawię.
Po dobrym starcie dziewczynom nie uderzy "sodówa" do głowy?
Wydaje mi się, że nie. Jest tutaj duża rola moja, Arka, Łukasza i Krzysztofa, wszystkich tych, którzy są ze sztabu trenerskiego. Jest kilka zawodniczek doświadczonych, a my jako drużyna stanowimy fajny kolektyw, staramy się studzić te emocje. Wiemy też, że teraz przeciwnicy, po naszych dwóch zwycięstwach będą się na nas bardziej nastawiać. Nie jest tak, że wygraliśmy dwa mecze i wszystkich będziemy "czesać". Teraz gramy z DAF-em Płońsk, z którym na wakacje rywalizowaliśmy dwa razy. W obu tych pojedynkach byliśmy lepszą ekipą, ale spotkanie ligowe to będzie zupełnie inny mecz.
O co gracie w tym sezonie?
Nasz cel to pierwsza piątka. Chcemy grać fajną piłkę i pokazać się z jak najlepszej strony. Kto jest na naszych treningach, to pewnie nie raz zastanawiał się czemu te dziewczyny tak "drą mordę"? Ta gra jeszcze nie jest taka jak chcemy, nie uczymy wybijania futbolówki, koncentrujemy się na tym, aby nasze dziewczyny grały piłką od bramki. Głównym celem jest pokazać fajny futbol, a wiadomo, każde zwycięstwo cieszy.
Gdybać zawsze można. Podejmiecie rękawice jeśli pojawi się możliwość
awansu o klasę wyżej?
Myśli są różne. Daj Boże jeśli będzie taki sukces, to bierzemy, czemu nie. Chyba o to chodzi w piłce, każdy chce grać jak najwyżej, ale spokojnie, dopiero dwa zwycięstwa za nami.
Po waszych zwycięstwach morale zespołu poszły w górę?
Zdecydowanie tak, tym bardziej, że jest to w zasadzie ta sama drużyna co w zeszłym sezonie. Oczywiście odeszły od nas trzy piłkarki, doszły dziewczyny ze Szczuczyna, ale trzon pozostaje ten sam. Przy dużych zmianach nie będzie tak fajnej atmosfery jaka jest teraz.
Gra na poziomie drugiej ligi wymaga już chyba trochę poświęcenia. Jak sobie z tym radzicie?
W tym wszystkim oprócz trenerów i zawodniczek ważną role odgrywają nasi bliscy. Wiadomo, że takie wyjazdy wymagają zrozumienia i poświęcenia dla drugiej osoby. To wszystko jest naprawdę sporym wyrzeczeniem i cieszy mnie, że jak na razie radzimy sobie z tym wszyscy doskonale.
24@bialystokonline.pl