Kupno OC to pole do popisu dla łowców okazji
Decydując się na ubezpieczenie mieszkania lub domu, warto wybrać taką ofertę, która w przypadku feralnego zdarzenia zapewni nam odpowiednią rekompensatę. Nie należy więc rozglądać się za najtańszą możliwą opcją, bo może się okazać, że nie daje ona odpowiedniego zabezpieczenia finansowego.
Jak jest jednak w przypadku ubezpieczeń samochodowych? Zupełnie inaczej. Tu wyszperanie cenowej okazji jest wręcz pożądane.
- Nigdy nie namawiamy klientów do zakupu najtańszych opcji ubezpieczenia, bo zupełnie nie o to chodzi w chęci zapewnienia sobie dobrej ochrony. Natomiast faktem jest, że w przypadku obowiązkowego OC to właśnie wyszukanie najniższej możliwej składki jest dla właścicieli pojazdów główną motywacją do zakupu ochrony. I akurat w tym przypadku jest to zrozumiałe, bo kształt ubezpieczenia jest narzucony ustawowo. Polisa jest więc niemal identyczna u każdego z ubezpieczycieli. Jedyne różnice dotyczą tego, o co i w jakiej cenie zakład ubezpieczeń może uzupełnić podstawowy zakres polisy - mówi Marcin Orłowski z multiagencji Superpolisa Ubezpieczenia w Białymstoku.
Tak więc bardzo możliwe jest, że oferta u ubezpieczyciela X ze stawką 700 zł w przypadku jakiejkolwiek kolizji da nam później takie same odszkodowanie, jak oferta u ubezpieczyciela Y za kwotę 1100 zł.
A różnice w cenach na rynku są naprawdę duże. Przykład? W stolicy Podlasia 34-letni właściciel opla astry z 2013 r. (silnik 1,7 l, 110 KM) jest w stanie znaleźć obowiązkowe OC za 718 zł. Jeżeli jednak opisany wyżej, dajmy na to Franek, skorzysta z pierwszej lepszej oferty z brzegu i będzie miał pecha, bo trafi na najdroższą możliwość, z portfela wyciągnie 1285 zł, czyli aż 79% więcej.
Jeszcze poważniejsze dysproporcje są np. we Wrocławiu. Tam różnice pomiędzy najtańszym a najdroższym OC sięgają nawet 1311 zł (235%).
Skąd taka rozbieżność cen?
Końcowa cena OC to składowa wielu parametrów związanych z kierowcą i pojazdem. Do najważniejszych należą historia jazdy (różnego rodzaju szkody), wiek kupującego polisę, pojemność silnika jego auta oraz miejsce korzystania z samochodu (w dużych miastach szkód jest potencjalnie więcej). Choć kryteria są te same, to każdy ubezpieczyciel nadaje im różną wagę i nakłada na to "filtr" aktualnie prowadzonej przez firmę polityki kształtowania cen OC.
- Każdy ubezpieczyciel ustala własne zasady interpretacji pozyskanych danych i wyceny polisy. Jedni surowo traktują młodych kierowców, inni mocno premiują długi czas posiadania prawa jazdy, a dla jeszcze innych priorytetem przy ustalaniu ceny jest szkodowość. W rezultacie jeden kierowca, kupując ten sam produkt, dostaje bardzo zróżnicowane cenowo oferty. Dlatego zawsze warto sprawdzać czy za OC, które właśnie zamierzamy kupić, nie da się zapłacić mniej - wyjaśnia Marcin Orłowski.
Wniosek? Drożej nie znaczy lepiej. Czasami małe skąpstwo ma całkiem uzasadnioną rację bytu. Ale czasami, nie zawsze.
rafal.zuk@bialystokonline.pl